W czasach, gdy muzycy mogli osiągnąć status bogów, nikt nie zajmował równie wysokiej pozycji w panteonie, co Led Zeppelin. Zespół, którego losy, muzyka i historia urosły do rangi legendy, wkroczył na muzyczną scenę z siłą bomby atomowej, której rozbłysk oślepia fanów rocka do dzisiaj.
Energetyczny blues zespołu, ubrany w pięknie zdobione szaty hard rocka porywał, uzależniał i otumaniał fanów od końca lat sześćdziesiątych. W czasach, gdy hippisowskie ideały dzieci kwiatów legły w gruzach pod ciężarem morderstw Charles’a Mansona, tragedii koncertu w Altamont i masakry na uniwersytecie w Kencie, hedonizm i czysta zabawa stały się odpowiedzią na społeczne zmiany przed którymi stanął świat u progu kolejnej dekady.
Kontrowersyjna biografia „Led Zeppelin. Młot bogów” pióra Stephena Davisa jest kroniką powstawania nowego świata - kształtowania priorytetów, potrzeb i motywów, którymi kierowali się nie tylko muzycy stojący u progu niewyobrażalnej kariery, ale także ich oddani zwolennicy - potrafiący poświęcić wiele z własnej godności, po to jedynie, aby zbliżyć się do swoich idoli.
Oczywiście wciąż najważniejsza pozostaje muzyka - ale jej tworzenie, granie, popularyzacja to oddzielny mikrokosmos w obrębie którego władali Page, Plant, Bonham i Jones, często korzystający z możliwości, jakie otwierała przed nimi pozycja muzycznych geniuszy.
To właśnie dokładny opis „mikrokosmosu” Led Zeppelin w czasach świetności, jest największym sukcesem Stephena Davisa. Nawet, jeżeli na kartach książki legenda zespołu miesza się z rzeczywistością a hedonizm muzyków walczy o pierwszeństwo z prawdziwą sztuką.
W ciągu dziesięcioletniego panowania w latach 70. XX wieku Led Zeppelin był największym zespołem świata, a muzycy reprezentowali kwitnący przemysł płytowy jako jego najwspanialsi artyści. Odrodzenie potężnego Zeppelina stało się możliwe. Ale przecież sami nie mogli tego dokonać. […]
Gdy latem 1969 roku zespół Led Zeppelin odbywał swą trzecią trasę po Stanach, na temat tego brytyjskiego kwartetu – niczym zatruta krew – krążyły wszelkiego rodzaju oszczerstwa, zniesławiające muzyków pomówienia i paskudne plotki. Kiedy tylko Zeppelin dokonywał nalotu na ich miasta, kolejne groupies szeptem przekazywały sobie te okropne historie. […]
Opowieść o domniemanym pakcie zespołu z diabłem znajduje silne podstawy w tradycji muzyki ludowej, tym bardziej że Zeppelini zaczynali od bluesa. Wszyscy młodzi angielscy muzycy, którzy opanowali Amerykę w czasach The Beatles – najpierw The Rolling Stones, The Animals, The Yardbirds czy The Kinks, a potem Cream, Jeff Beck i Led Zeppelin – uważali się za adeptów bluesa. Zanim stanęli po raz pierwszy na scenie, spędzali miesiące i lata zamknięci w swoich pokojach, słuchając starych płyt, chłonąc klasyczny, amerykański blues Blind Lemon Jeffersona, Big Billa Broonzy’ego, Skipa Jamesa, Leadbelly’ego i Muddy Watersa […] oraz Roberta Johnsona – króla bluesowych śpiewaków z Delty, nawiedzonego i demonicznego muzyka, który uosabiał ludową ideę bluesa jako diabelskiej muzyki.
W Delcie rzeki Missisipi, gdzie urodził się Robert Johnson, mawiano, że jeśli początkujący bluesman stanie ciemną, bezksiężycową nocą przy pustym, wiejskim rozdrożu, może przyjść do niego sam Szatan i nastroić mu gitarę – tym samym zawarty zostanie pakt o duszę bluesmana, co zapewni mu na resztę życia łatwe pieniądze, kobiety i sławę…
Autor: Stephen Davis
Uzupełnienie: Paweł Brzykcy
Tłumaczenie: Marta Szelichowska
Okładka: Maciej Kamuda
Wydawnictwo In Rock
Format: 145x205 mm
Stron: 400
Oprawa twarda