John Garcia to jedna z najważniejszych postaci sceny stoner rockowej. Wokalista legendarnego Kyuss, po rozpadzie tej grupy udzielał się w kilku projektach muzycznych takich jak: Unida, Slo Burn i Vista Chino. Żaden z nich nie odniósł sukcesu na miarę Kyuss i pewnie tak samo będzie z pierwszym, solowym wydawnictwem Garcii. Ale wydaje się, że sam wokalista nie za bardzo się tym przejął i potraktował płytę "John Garcia" jako znakomitą zabawę i okazję do zaproszenia do wspólnego grania kilku uznanych kolegów-muzyków, między innymi: Nicka Oliveriego (ex-Kyuss, Queens Of The Stone Age), Danko Jonesa z hardrockowej grupy Danko Jones i, uwaga!, samego Robbiego Kriegera z The Doors.
Płyta utrzymana jest w klasycznym dla Garcii "pustynno" - stoner rockowym klimacie. Brzmienie gitar i basu jest odpowiednio "przybrudzone", riffy i śpiew Garcii przywodzą na myśl najlepsze chwile z płyt Kyuss. Główny bohater tej płyty nie wymyśla na tym albumie prochu, prezentuje nam muzykę, która tkwi w jego sercu i duszy od 25 lat i jest to naprawdę rzetelnie zagrana oraz zaśpiewana płyta. Słucha się jej długimi fragmentami z zapartym tchem. I choć w ostatnich latach na rynku pojawiło się wiele mniej lub bardziej udanych naśladowców Kyuss, to "John Garcia" na pewno się wyróżnia w zalewie stoner rockowych albumów napływających zarówno zza Atlantyku, jak i z Europy.
Ciekaw jestem tylko, czy ta płyta jest zapowiedzią kolejnych solowych dokonań Johna Garcii czy też jest jednorazowym wyskokiem. Jestem pewien, że temu artyście dobrze by wyszło, gdyby skoncentrował się na jednym projekcie i wszystkie siły skierował na jego rozwój.