Siedemnasty studyjny album brytyjskiej legendy , zatytułowany „Ascension”, kontynuuje kierunek grupy z ostatnich płyt, a jednocześnie zawiera sporo odnośników zarówno do swojej przeszłości, jak i do twórczości pokrewnej.
Od wydania poprzedniej płyty zespołu minęło aż 5 lat, co czyni najdłuższą przerwę wydawniczą w jego ponad 35-letniej historii. Jej realizacja zapowiadana przez wokalistę Nicka Holmes’a pod koniec roku 2023, pochłonęła znaczną część ubiegłego roku. Efekt jest taki, że dostaliśmy album zbliżony stylistycznie do co najmniej dwóch poprzednich.
W otwierającym, znanym z singla „Serpents On The Cross”, zespół serwuje swoją stałą mieszankę mroku i klimatycznej melodyki, tak charakterystyczną w swojej stylistyce. Dokładając do tego wciąż nieco śmieszny growl Holmesa, robi się z tego niemalże standardowy, paradise’owy opener. Natomiast z „Tyrants Serenade” aż do przesady wyziewa aura nieodżałowanych Type O’Negative. Nie brakuje też stricte doomowej klimatu w długim „Salvation” naznaczonego wokalami bardzo w stylu… Ghost! Ale Paradise Lost to także przebojowość, czego najlepszym przykładem jest singlowy „Silence Like The Grave", gdzie na tle dość nośnego riffu, Holmes momentami przypomina Jamesa Hetfielda z Metalliki. Zaś doprawdy ‘uroczo’ robi się w akustycznie rozpoczynającym się „Lay A Wreath Upon The World”, który mocno przypomina zwłaszcza ostatnie dokonania nieistniejącej już Anathemy. Okazale wypada natomiast „Diluvium” – początkowo dość płaczliwy, ponury i miarowy, niepostrzeżenie zaczyna przyspieszać, pobudzając melancholijne zmysły. Z kolei w „Savage Days” przyjemnie krzyżują się najlepsze wpływy Opeth i wspomnianej już Anathemy. Ekipa z Halifax żeni je jednak bardzo subtelnie. A gdy dodamy do tego przebojowy „Sirens” (ponownie kłania się Metallica), szybciutki „Deceivers” i „The Precipice”, wszystkie ‘bieżące’ klocki stylistyczne zespołu ponownie znajdą się na swoim miejscu. W wersji bonusowej dostajemy jeszcze nieco pomrocznie sakralny „This Stark Town" i gotycko-industrialny „A Life Unknown".
„Ascension” to płyta doświadczonego muzycznie zespołu, który stawiał wszak podwaliny do gotycko-metalowej stylistki. Dziś miesza różne dorzecza dźwiękowe w sposób nienachalny, dostojny, a momentami… wręcz banalny. To jednak, jak inkrustuje je przy tym wspaniałymi melodiami, jest wręcz imponujące. Dla fanów Paradise Lost to kolejny dobry album ich ulubionej grupy. Dla reszty – charakterystyczna płyta starych smęciarzy.
MACIEJ MAJEWSKI