Soulfly - Archangel

Maciej MajewskiSoulflyNuclear Blast2015
Dziesiąta płyta Soulfly jest, jak tłumaczy Max Cavalera, nowym początkiem dla grupy. Coś jest na rzeczy, bo „Archangel” to najlepszy album zespołu od dekady.

To, co zwraca uwagę po włożeniu krążka do odtwarzacza, to jego czas trwania. Niewiele ponad 36 minut, ale jak tłumaczy lider – członkowie zespołu nie zastanawiali się specjalnie nad czasem trwania utworów i grali prosto z serca. Płytę rozpoczyna nagranie znane już z singla, czyli „We Sold Our Souls To Metal”. Skojarzenie z tytułem płyty Black Sabbath wydaje się nazbyt oczywiste. Muzycznie zaś niedaleko mu do klimatu... Napalm Death. Grindcore’owe partie ustępują tylko melodyjnemu refrenowi. Numer tytułowy z kolei przywodzi na myśl brzmienie Soulfly z płyty „The Dark Ages”. Co prawda ultraciężkie riffy i mocna perkusja mogą się kojarzyć nieco z ostatnimi dokonaniami Deftones, ale to i tak jedno z najcięższych nagrań popełnionych przez Soulfly w ostatnich latach. Niemniej wściekle i mocno jest „Sodomites”. Gościnnie zaśpiewał w nim Todd Jones z kalifornijskiego Nails. Trzeba przyznać, że wywiązał się ze swojego zadania pierwszorzędnie. Numer uderza ołowianym rytmem i wściekłym wokalem gościa, by pod sam koniec thrashmetalowo przyspieszyć. Zarówno„Archangel”, jak i „Sodomites” zamykają „babilońskie” outra, które przenoszą słuchacza gdzieś na Środkowy Wschód. „Ishtar Rising” za sprawą rytmu bębnów i partii gitar brzmi natomiast jak odrzut z „Prophecy”. Ton następnemu „Live Life Hard!” nadaje kolejny gość – Matt Young z King Parrot. Numer zawiera jedyną z dwóch solówek gitarowych na całej płycie, zaś spowolnienie rytmu pod koniec dodaje mu ogromnego ciężaru. Ze wszystkich „klimatycznych” utworów na „Archangel” najciekawiej wypadają „Shamash” i „Bethlehems Blood”. Sam Max przyznał, że nauczył się i dołożył do nich liczne zaśpiewy. Drugi z nich przypomina dokonania... naszego rodzimego Behemoth (te trąby!). „Titans” natomiast to typowy Soulfly - mocny riff, pędząca perkusja i charakterystyczny wokal Maxa. Płytę w wersji zasadniczej zamykają hardcore’owy „Deceiver” i mocarny „Mother Of Dragons”. Te dwa najkrótsze nagrania na krążku utrzymują wysoki poziom całości i zioną mocą nie mniejszą, niż pozostałe.

Soulfly to dziś niemalże rodzinny zespół. Sekcję rytmiczną stanowią odpowiednio Igor (bas) i Zyon (bębny) – synowie Maxa. Ojciec przyznaje, że w studiu dla obu był surowym trenerem, a nie miłym tatusiem. Surowa dyscyplina opłaciła się. „Archangel” to ciężki, bezpośredni, a jednocześnie najbardziej klimatyczny materiał Soulfly od lat.

Polityka prywatnościWebsite by p3a