Midge Ure - Fragile

Grzegorz SzklarekMidge UreHypertension Music2014
Bez fanfar, bez milionów funtów wydanych na kampanie reklamowe, ukazała się nowa, solowa płyta Midge'a Ure'a. Jedno z najlepszych dzieł w jego blisko 40-letniej karierze.

Tytuł "Fragile" mówi wszystko o muzycznej zawartości nowego albumu lidera grupy Ultravox. Ure postawił tym razem na delikatność, oniryczność i melancholię. Melancholię wyjątkowo mocną, nawet jak na jego dotychczasowe dokonania solowe, z Ultravox czy kiedyś z Visage. Utwory, które trafiły na "Fragile" nasuwają skojarzenia bardziej z tym, co tworzą tacy artyści jak Schiller, Depeche Mode czy Moby (wziął udział w nagrywaniu kompozycji "Dark, Dark Night") niż z Ultravox.

Oczywiście Ure nie mógł i pewnie nawet nie chciał zrezygnować z aranżacyjnych smaczków nasuwających skojarzenia z jego macierzystą grupą. Nie brakuje więc charakterystycznych dźwięków syntezatora gitarowego Rolanda, monumentalnych brzmień instrumentów klawiszowych, no i tego charakterystycznego, niepowtarzalnego, śpiewu głównego bohatera tego albumu. Większość utworów na "Fragile" utrzymana jest w średnich bądź wolnych tempach, ale są tu także miłe dla ucha wspomnienia z czasów świetności muzyki "new romantic", jak chociażby w znakomitym, wpadającym w ucho, wybranym na pierwszy singel utworze "Become".

"Fragile" spełnia wszystkie warunki by stać się jedną z najpiękniejszych i najważniejszych płyt w dyskografii Ure'a. I choć z pewnością przejdzie niezauważona wśród zalewu współczesnych produkcji popowych i rockowych to jednak dla tak zwanych "kumatych" czyli fanów Ultravox i muzyki z lat 80. jest to jedno z najważniejszych wydarzeń płytowych ostatnich lat.

Polityka prywatnościWebsite by p3a