Ostatnie cztery lata były w Interpol bardzo burzliwe. Zespół zawiesił działalność, z grupą rozstał się basista Carlos Dengler, a wokalista Paul Banks wydał dwa albumy solowe. Gdy jeszcze przypomnimy sobie, że ostatni album Interpol z 2010 roku był po prostu słaby, to zapowiadana od wielu miesięcy nowa płyta jawiła się jako "być albo nie być" tego zespołu. Na szczęście nasze obawy okazały się niepotrzebne i oto możemy się cieszyć znakomitym wydawnictwem, które długimi momentami nawiązuje do wspaniałego, debiutanckiego krążka "Turn On The Bright Lights" sprzed 12 lat.
To cały czas ten sam melancholijno-mroczny Interpol, do którego nas przyzwyczaił przez te wszystkie lata. Nadal słychać w ich muzyce nawiązania do twórczości takich artystów z lat 80. jak Joy Division czy Echo & The Bunnymen. Ale z JAKĄ energią i pasją te piosenki zostały zagrane! Zespół świetnie łączy post-punkową surowość i mrok ze świetnymi, zapadającymi w pamięci melodiami."Ancient Ways", "Anywhere", "All The Rage Back Home", "Tidal Wave" i "Breaker 1" to rockowe "petardy", które rzucają słuchacza na podłogę. Na przeciwnym biegunie mamy piękne, smutno-nostalgiczne utwory w stylu "My Blue Supreme", "My Desire" czy zamykająca album ballada "Twice As Hard" (murowany kandydat do miana Najpiękniejszej Piosenki Interpol). A wszystko to wymieszane i połączone w sposób idealny.
Od tej płyty nie można się oderwać. Kilka tych utworów zostaje w głowie słuchacza na długo. Sam złapałem się na tym, że od kilku dni nucę sobie pod nosem "My Blue Supreme" na zmianę z "My Desire".
"El Pintor" pomoże Interpol odzyskać zaufanie fanów nadszarpnięte po ostatniej płycie i kilkuletniej przerwie. Mam nadzieję, że to początek nowej ery w historii tego zespołu. Jest to jednocześnie świadectwo niezwykłej dojrzałości zespołu świadomego swej klasy, umiejętności, który wie co i jak chce osiągnąć.