Pracę nad płytą panowie z Anthrax rozpoczęli jeszcze w 2013 roku. Trudno powiedzieć, czy od tego czasu materiał się zwyczajnie trochę nie zestarzał. Początek brzmi obiecująco - marszowe intro w postaci "Impaled" dość płynnie przechodzi w zgrabnie jadący „You Gotta Believe”, z niezłą balladową wstawką i kapitalnym solem nowego wiosłowego zespołu, Jona Donaisa. Tylko, czy wykrzykujący słowa refrenu Joey Belladonna jest wystarczająco przekonujący? Mam pewne wątpliwości. Nie rozwiewa ich także średni (w tempie i w wydźwięku) „Monster At The End”. Dopiero utwór tytułowy wreszcie powiewa konkretniejszą thrashmetalową jazdą (kolejne pyszne solo na gitarze). Singlowe „Breathing Lightning” przepełnione nadzieją i wręcz delikatnością, to z kolei najjaśniejszy (a jakże!) moment płyty (zanosi się na koncertowy pewniak?). Po nim dla odmiany wjeżdża bodaj najcięższy na krążku „Suzerain”. Belladonna tym razem przekonuje, że nic się nie kończy i wychodzi mu to nieco lepiej, niż wcześniej. Natomiast „Evil Twin” to jeden z ważniejszych utworów na „For All Kings”. Zainspirowany m.in. ubiegłoroczną strzelaniną w redakcji francuskiego pisma „Charlie Hebdo”, podejmuje temat bezsensownego wymierzania sprawiedliwości wobec niewinnych ludzi. Z kolei „kołysankowy” początek „Blood Eagle Wings” to zmyłka wobec mocniejszej reszty utworu, okraszonej kolejnym świetnymi solami Donaisa. „Defend/Avenge” to zdecydowanie najlepszy utwór na płycie. Ciekawie narastający, przechodzi w udaną, groove’ującą jazdę z nieco połamanym rytmem. „All Of Them Thieves” stara się podtrzymać ogień przede wszystkim za sprawą gęstego brzmienia perkusji Charliego Benante. Utwór niestety gubi średnie tempo. Trochę próbuje go ratować znakomita thrashowa wstawka w drugiej części. Niewiele to jednak daje, bo numer wraca pod koniec na wątpliwe średnie tory. „This Battle Chose Us” brzmi niestety jak wypełniacz. Całość wieńczy natomiast obłędny „Zero Tolerance”, podejmujący tematykę rasizmu i tolerancji międzynarodowej.
Gdyby entuzjazm i energia koncertowa zespołu przełożyła się na jakość pomysłów na płytę – mielibyśmy do czynienia z prawdziwą petardą. „For All Kings” jest niestety mocno średnią płytą, a chwilami wręcz nudną.