Machine Head - Catharsis

Marcin KnapikMachine HeadNuclear Blast / Mystic Production2018
"Catharsis" to dziewiąty album w dyskografii Machine Head. Płytę zrecenzował dla nas Marcin Knapik.

Już przez premierą albumu zrobiło się wokół niego głośno. To dzięki reakcji zespołu na negatywną recenzję w amerykańskim czasopiśmie „Decibel”. Reakcja była dosadna. Kapela pod dowództwem Robba Flynna musi być bardzo zakochana w swoim nowym materiale, skoro jego krytyka jest przyjmowana jak personalny atak.

Zdaniem Flynna, ta płyta „ma dla Machine Head szczególne znaczenie i ogromne szanse, żeby przeniknąć do mainstreamu”. Przeniknięcie do mainstreamu. Taka słowna zbitka uruchamia obawy o pójście w dół poziomu muzycznego w celu zdobycia większej popularności. I niestety tutaj mamy z tym do czynienia.

Nie jest to płyta koszmarna. Są na niej naprawdę dobre momenty: thrashowe „Beyond The Pale” i „Razorblade Smile”, „Screaming at the Sun” łączący metalową moc z zaśpiewami kojarzącymi się z orientalnym klimatem. Najjaśniej świeci – wybijający się wśród innych kompozycji także długością (prawie 9 minut) – „Heavy Lies The Crown”. Podniosły początek, budowanie napięcia, melodyjny metal przechodzący w thrash, ładna solówka. Mieszanka, która została bardzo dobrze połączona i bardzo dobrze brzmi.

Niestety, sporo jest na „Catharsis” momentów przeciętnych i słabych. Przekładają się one na to, że płyta ta męczy słuchacza podczas słuchania. Zawarcie na albumie aż 15 utworów nie pomaga. Dużo tu nu-metalu, czego najbardziej jaskrawy przykład słyszymy w „Triple Beam”. Tytułowy utwór z płyty miał chyba w zamyśle być odą (wstawki z elektroniką i podniosłymi śpiewami), a wyszedł utwór wręcz poprockowy. W tą stronę na całego skręca „Bastards”, gdzie dostajemy połączenie poprocka z metalowymi szantami. Może na statku pełnym metalowców ta piosenka byłaby hymnem? „Behind A Mask” jest nawet niezłą balladą akustyczną, ale po Machine Head oczekujemy więcej niż ballady z gitarą przypominającą tę z „Have You Ever Really Loved A Woman?” Bryana Adamsa, którego z metalem nie kojarzymy. Na zakończenie wstawiono usypiający „Eulogy”. Miał wyjść podniosły koniec, a słuchamy rozwlekłej kompozycji.

Już wiemy, że ludziom z Machine Head płyta się bardzo podoba. Jeśli nie jesteś członkiem kapeli, możesz poczuć się rozczarowany. Ciekawe, jak zespół będzie się wypowiadać za kilka lat na temat „Catharsis”. 


Polityka prywatnościWebsite by p3a