Nick Cave - Seven Psalms

Jakub OślakNick CaveCave Things2022
Nick Cave kontynuuje serię pogrzebowych płyt, tym razem przesyłając słuchaczom psałterz pełen onirycznych scenografii dla słowa mówionego, których adresatem jest Bóg.

Ostatnie lata były dla Cave’a wyjątkowo okrutne; oprócz zjawisk globalnych musiał uporać się ze śmiercią dwóch synów, z czym nie dałby sobie rady, jak sam twierdzi, gdyby nie muzyka i sztuka. Usłyszeliśmy zatem wykute z tej samej podstawy The Skeleton Tree, Ghosteen, Carnage, a także mniej popularne L.I.T.A.N.I.E.S. Ponadto, Cave skomponował ścieżkę dźwiękową do filmu przyrodniczego „Duch śniegów”, nakręcił film-koncert „Idiot Prayer” oraz kolejny film-o-sobie „This Much I Know To Be True”. We wszystkich tych przedsięwzięciach towarzyszy mu Warren Ellis, który po odejściu Blixy Bargelda i Nicka Harvey stał się najważniejszą postacią w The Bad Seeds. Wielu twierdzi, że aż za bardzo; Cave w chwilach słabości polega na Ellisie, którego twórcza wszędobylskość dyktuje dalszy kierunek ich twórczości.

I mnie ten kierunek bardzo się podoba. Cave już dawno porzucił cohenowskie songi o miłości i nienawiści, a zaczął kierować swoją muzykę bardziej ku niebu, w nicość, do głębi serc i dusz. Romantyzm zastąpiła refleksja, a krew i brud eschatologia. Wszystko, co słychać na nowych płytach Cave’a jest kontemplacyjne, refleksyjne i oniryczne. Jednocześnie, to piosenki o zabarwieniu apokaliptycznym, tak jakby trzy grosze miał tu do powiedzenia David Tibet, z którym Cave zna się od lat. Nie inaczej jest z Seven Psalms, która do złudzenia przypomina deklamowane płyty Current 93, głównej formacji Tibeta. O ile Tibet jest trefnisiem/kapłanem/prorokiem, o tyle Cave to skruszony, zamyślony poeta spoglądający w dal, szukający odpowiedzi wśród gwiazd lub na ścianie swojej celi. Temat Boga nie jest dla niego niczym nowym; ale słowa jego kompozycji nigdy wcześniej nie były tak bezpośrednio skierowane, oraz afirmujące, Jego istnienie, przed nim samym, jak i słuchaczem.

Psalmy Cave’a nie mają charakteru kaznodziejstwa czy objawienia; jeżeli są czymkolwiek głębszym poza inspiracją artystyczną, to próbą podjęcia dialogu wewnętrznego przez romantycznego grzesznika, który sam nie wie w co wierzy, a w co wątpi. Słowa Cave’a można interpretować do woli; nie od dziś wiemy, że jego siłą jest ‘wyrzucanie’ z siebie bólu przez twórczość, ku uciesze wielbicieli, ale i coraz bardziej sceptycznym podejściu krytyków. Seven Psalms nie wnoszą nic nowego do formuły artystycznej, którą podziwialiśmy chociażby na Ghosteen; de facto, jest to bardzo ciekawy suplement tego doskonałego albumu. Formuła słów Cave’a ze scenografiami Ellisa bardzo mi odpowiada; lubię, gdy muzyka ‘stoi w miejscu’, a słuchacz kontempluje chwile. Mimo to, rozumiem, że ci, którzy zachwycili się Cave’m w czasach The Murder Ballads, nie mówiąc o Henry’s Dream, mogą poczuć się ‘zawiedzeni’ lub niewzruszeni kierunkiem, jaki obrał król alternatywnego rock’n’rolla.


Website by p3a