- Wasza nowa płyta "The Storm" to efekt współpracy z Jamesem Wiltonem, brytyjskim choreografem tańca współczesnego. Co sprawiło, że zaproponował współpracę właśnie Amarok? Co w Waszej muzyce przyciągnęło jego uwagę?
- Z Jamesem Wiltonem poznaliśmy się na premierze jego przedstawienia "Hold-On" w niemieckim Theater Münster, w którym użył on kilku utworów z płyty Amarok – "Hunt". Muzyka z tej płyty – jak przyznał w trakcie bankietu, bardzo przypadła mu do gustu. Wówczas narodził się pomysł na stworzenie nowej sztuki z nową muzyką skomponowaną specjalnie.
- Czy James pozostawił Wam wolną rękę co do brzmienia nowych kompozycji, czy też zarysował swoje oczekiwania wobec tej muzyki? Czy w trakcie komponowania "The Storm" w jakikolwiek sposób ingerował w to, co piszecie i nagrywacie?
- James jak najbardziej artykułował swoje potrzeby względem muzyki. Wyrażał potrzeby co do czasu trwania, nastroju, dynamiki czy dramaturgii. Jednak proces kompozycji był dla mnie całkowicie autonomiczny.
- Wielu muzyków twierdzi, że napisanie ścieżki dźwiękowej, np do filmu, to nie tylko wielkie wyzwanie, ale też twórcze spełnienie innego szczebla, niż „zwykły” album. Jak Ty to odczuwasz?
- Ja odczuwam to podobnie. Dla mnie było to niezwykłym wyzwaniem. Praca z tańcem a właściwie często z obrazem, gdyż przez większość czasu naszej współpracy otrzymywałem niezliczone ilości filmów z prób, z różnymi układami choreografii a moim zadaniem było je podkreślić, wzmocnić także w odbiorze emocjonalnym i właściwie dla przekazu.
Nad spektaklem pracowałem także w Anglii, gdzie bezpośrednio komponowałem w trakcie tworzenia układów choreografii i to jest niesamowite. To jak pisanie muzyki do filmu podczas kręcenia jego scen!
- Gdzie jest miejsce "The Storm" w dorobku twórczym Amarok? Czy jest to naturalna konsekwencja "Hunt", czy też odstępstwo, rodzaj projektu na boku? Czy pracując nad kolejnym albumem będziesz za punkt odniesienia postrzegał "The Storm", czy też Wasze dzieło sprzed 2 lat?
- Po ukazaniu się albumu "Hunt", moim celem ciągle jest zrealizowanie dwóch kolejnych płyt, których idea poruszałaby tematykę relacji między ludzkich w jakiejś kontynuacji, a w zasadzie w rozszerzeniu tematyki "Hunt", tworząc pewną trylogię. W międzyczasie pojawiła się propozycja napisania muzyki do przedstawienia Jamesa, której główne przesłanie jest kompatybilne z planowaną ideą ‘trylogii’ Amarok. Dla mnie zatem płyta "The Storm" rozszerza całą ideę w piękny i taneczny sposób, poprzez taki rodzaj sztuki i ekspresji jaki wykonuje grupa teatru Jamesa Wiltona. To jak rzeczywistość rozszerzona czy alternatywny świat do regularnych albumów Amarok.
Pracując nad kolejnym albumem, z pewnością będę kontynuował ww ideę, w szczególności w warstwie tekstowej, której autorką od lat jest Marta Wojtas. Muzyka "The Storm" rządzi się swoimi prawami i chociaż istnieje niezależnie od przedstawienia, swój charakter zawdzięcza właśnie jemu. Reasumując, kiedy Amarok wróci do swojej rzeczywistości (z tej ‘rozszerzonej’) na pewno będą to utwory o formach zbliżonych do tych z płyty "Hunt". Nigdy jednak nie tworzę takich samych lub bardzo podobnych płyt, staram się pokonywać swoje własne granice.
- "Hunt" było fantastycznym powrotem do twórczego życia Amaroka, a także dobrym pretekstem do przypomnienia publiczności o Waszych poprzednich płytach. Odnoszę wrażenie, że zainteresowanie Waszą muzyką jest obecnie wyższe niż kiedykolwiek wcześniej?
- Mam tutaj podobne wrażenie. Bardzo się cieszę na tak dobre przyjęcie nowej odsłony Amarok po kilku ładnych latach przerwy. Płyta "Hunt" była dla mnie uwolnieniem ogromnych , nagromadzonych przez lata pokładów emocji i moich osobistych pragnień muzycznych. Fakt, że po 12 latach przerwy ludzie się zmieniają. Moje doświadczenia zawodowe i osłuchanie się z muzyką świata także pchnęły mnie abym właśnie w takiej formie i estetyce wyraził to co czuję. Jest to moja najbardziej osobista płyta, definiująca moją osobowość muzyczną na nowo.
- Jedną z najbardziej rozpoznawalnych kompozycji w dorobku Amarok jest „Idyll” z gościnnym wokalem Mariusza Dudy. Wiele osób widzi Was obu we wspólnym projekcie. Czy wg Ciebie jest to możliwe, czy też spotkanie dwóch tytanów kreatywności nie wróży nic dobrego?
- Mariusz jest osobą bardzo twórczą a zatem i wrażliwą. Człowiekiem, który ma swoje wizje od początku do końca. To mocna muzyczna osobowość i kompozytor kompletny. Kiedy oglądałem dokument na temat Queen usłyszałem tam, że olbrzymi sukces zespołu mógł mieć miejsce tylko dzięki fuzji osób bardzo kreatywnych, gdzie nie opierano się na wizji tylko jednego człowieka, czego efektem była ta wyjątkowa współpraca wielkich i twórczych osobowości w zaufaniu ale też kompatybilności artystycznej. My z Mariuszem nigdy dotąd nie próbowaliśmy współtworzyć razem. Myślę, że mogło by to być bardzo ciekawe doświadczenie.
- Amarok nosi łatkę rocka progresywnego, aczkolwiek, jest to w Waszym przypadku określenie mocno „na siłę”, z braku czegoś bardziej pasującego. Czy unikanie szufladek jest dla muzyka dodatkową motywacją w procesie twórczym, czy też jest to kwestia zupełnie bez znaczenia?
- W rzeczywistości muzyka Amarok to raczej obrzeża rocka progresywnego ale także dark ambient, folk czy triphop. Kiedy tworzę muzykę do Amarok nigdy nie szufladkuje jej na początku. Myślę, że to estetyka, która ma może odnaleźć się tak na festiwalu rocka progresywnego jak i na festiwalach typu Opener gdzie można usłyszeć np. Björk, którą uwielbiam. Wydaje mi się, że eklektyczność Amarok wynika z różnych fascynacji i inspiracji muzycznych nagromadzonych w mojej głowie przez lata. Mój kontakt z rockiem progresywnym to głównie Pink Floyd czy Mike Oldfield. Nie jestem jakimś specjalnym fanem szeroko pojętego rocka progresywnego. Przygodę z muzyką zaczynałem razem z Jean Michele Jarrem czy Michaelem Jacksonem. Wychowałem się w tzw ejtisie. Po drodze doszła fascynacja takimi artystami jak wspomniana Björk, Jon Hopkins czy Fink. Mamy więc obraz tego , co siedzi w mojej głowie.
- Arsenał instrumentów jaki wykorzystujesz jest imponujący nawet dla laika – mamy tu instrumenty tradycyjne, rockowe, elektroniczne, jak i dziwaczny theremin. Czy takie bogactwo dźwięków jest echem fascynacji klasycznymi płytami Mike’a Oldfielda, czy też w dzisiejszych czasach jest to już coś zupełnie normalnego i nikogo nie powinno to dziwić?
- Kiedy zaczynałem swoją przygodę z Amarok bardzo fascynowało mnie bogate instrumentarium Oldfielda. Imponowała mi także jego samowystarczalność. Dziś nie oglądam się na innych. Lubię łączyć dźwięki akustyczne z elektronicznymi. Instrumenty z przedmiotami nie będącymi instrumentami. Kiedy tworzę partię instrumentów klawiszowych staram się to robić tak, jak się to robi we współczesnej elektronice czy elektropopie a nie jak to się robi/robiło w tzw rocku progresywnym. Chociaż najważniejszym klawiszowcem dla mnie wciąż jest Rick Wright. To od niego uczyłem się estetyki i głębi. Przypomnijmy sobie utwór ‘Cluster One’, którego intro jest jak magisterium na temat głębi i gustu.
- Amarok nie jest typowym zespołem koncertowym; Wasze złożone kompozycje wydają się niełatwe w „odtworzeniu” na żywo. Jak wiemy, jedni preferują perfekcję owego odtworzenia, a drudzy przede wszystkim odstępstwa od brzmień płyt. Gdzie jest Wasz środek ciężkości i czy w ogóle myślisz o tym komponując płyty?
- Od 2017 roku, a więc od wydawnictwa "Hunt" Amarok jest jak najbardziej zespołem koncertowym. W naszym repertuarze jest sporo utworów, które doskonale nadają się do wykonań na żywo co jest bardzo dobrze przyjmowane przez naszą publiczność. Do tej pory graliśmy na wielu koncertach i festiwalach. Przed nami także kolejne i niesamite jak choćby Festiwal Rocka Progresywnego w Toruniu czy Summer Fog w Warszawie z udziałem Nicka Masona z Pink Floyd. Owszem jeśli skupimy się na instrumentalnych długasach z płyty The Storm, to rzeczywiście większość z nich nie będzie przez nas wykonywana na żywo. Ale istnieją także plany dotyczące wspólnych przedstawień z Jamesem Wiltonem.
- "The Storm" wieńczą dwie piosenki, które nie znalazły się w przedstawieniu Wiltona. Czy są one czymś w rodzaju zapowiedzi kolejnej płyty, zwiastunem pewnej estetyki i brzmienia, jakie Was obecnie zajmują?
- Dwa ostatnie utwory to bonusowe piosenki nie związane z przedstawieniem bezpośrednio. Utwory jednak w warstwie tekstowej niejako streszczają całą ideę, a więc w tym sensie mają związek ze sztuka brytyjskiego choreografa. Warto także wspomnieć, iż do teledysku utworu The Storm James Wilton opracował dodatkową choreografię dla głównej tancerki przedstawienia – Sarah Jane Taylor.
Z pewnością utwory te estetycznie pozwalają wrócić słuchaczowi do rzeczywistego świata Amarok z podróży do tej rzeczywistości rozszerzonej. Niedługo zacznę pracę nad kontynuacją idei założonej przy płycie Hunt. Jaka będzie? Czas pokaże.
- Dziękuję za rozmowę.
Foto: Marta Wojtas