- We wrześniu ukaże się druga płyta w dyskografii Oczi Cziorne. Na jakim etapie tworzenia albumu jesteście?
- Przygotowałyśmy dwanaście piosenek, chociaż nie zdecydowałyśmy jeszcze czy wszystkie znajdą się na płycie. Mamy nagrane „ślady” instrumentów i wokali do wszystkich utworów. Dwie kompozycje są próbnie zmiksowane. Jedną z nich są „Natręctwa”, które trafiły na pierwszy singiel promujący to wydawnictwo. Teledysk do tej piosenki można obejrzeć na Youtubie. Pozostałych dziesięć utworów czeka na finalny miks, a my w tej chwili jesteśmy na etapie podjęcia ostatecznej decyzji, kto się tym zajmie. Poza tym musimy też zebrać fundusze na dokończenie prac nad tym materiałem. I tu skorzystamy zapewne z jednej z platform „crowdfoundingowych”, dzięki którym fani mogą wspomagać finansowo artystów.
- Z tego co wiem, to prace nad tym materiałem przeciągają się…
- Płytę zaczęliśmy nagrywać w lipcu 2012 roku. Wtedy właśnie zostały zarejestrowane pierwsze dźwięki. Jednak w naszym zespole nic nigdy nie idzie prosto, łatwo i przyjemnie. Jesteśmy „rozsiani po świecie”, peregrynujemy między Trójmiastem, Warszawą a Londynem. Spotykamy się w komplecie tylko przed koncertami lub nagraniami. Poza tym mamy swoje inne zajęcia, pracujemy, wychowujemy dzieci, panowie grają w innych składach.. Niełatwo to wszystko pogodzić, ale staramy się.
- Jaki jest podział ról w Oczi Cziorne i jak wygląda tworzenie nowych kompozycji?
- Kompozytorką naszych piosenek jest pianistka Jowita Cieślikiewicz. Przynosi na próby mniej lub bardziej rozwinięte pomysły, szkice, które wspólnymi siłami rozbudowujemy. Powstają aranże i każdy z członków zespołu ma przy okazji możliwość wypowiedzieć się i zaproponować swoje rozwiązania. Pod tym względem panuje demokracja w Oczi Cziorne. Większość tekstów na nową płytę jest mego autorstwa, ale mamy też 3 piosenki, jeszcze z okresu istnienia poprzedniego składu, do których teksty napisała Marta Handschke,. Te utwory nie są najświeższe, ale bardzo ładne, więc zadecydowałyśmy, że je nagramy.
- Jakie tematy poruszasz w swoich tekstach do nowych kompozycji?
- Większość piosenek jest o miłości, bo my generalnie śpiewamy o miłości (śmiech). Ale też jest trochę tekstów poruszających kobiece sprawy. Jako kobiety dojrzałe, potrafimy z dystansem spojrzeć na świat, na siebie i na koleżanki, które to są jedną z moich głównych inspiracji. Często są to sytuacje z życia wzięte. Ich obserwacja daje mi pomysły do pisania tekstów. Tak właśnie między innymi powstał tekst do „Natręctw” czyli piosenki z naszego nowego singla. Jowita zaprezentowała szkic muzyczny i powiedziała, że te dźwięki kojarzą jej się z natrętną myślą, od której nie można się uwolnić .. i stało się, są „Natręctwa”.
- Wasza pierwsza i jedyna, jak dotąd, płyta „Oczi Cziorne” z 2001 roku znalazła uznanie zarówno wśród fanów jak i krytyków muzycznych. Została też nominowana do Fryderyka. Dlaczego wkrótce po jej wydaniu zakończyłyście działalność?
- W pewnym momencie opadły nam skrzydła. To był dla nas ciężki czas, głównie w sferze prywatnej. Każda z nas miała wówczas jakieś problemy osobiste. Nagrałyśmy płytę, ale później zabrakło odpowiedniej promocji i dystrybucji. Nigdy nie miałyśmy menadżera z prawdziwego zdarzenia, wszystko musiałyśmy załatwiać same, a przy tym miałyśmy małe dzieci, rozwody i inne rozterki. Te wszystkie czynniki doprowadziły do tego, że Oczi popadły w stan hibernacji.
- Dlaczego tamta płyta powstała dopiero kilkanaście lat po powstaniu zespołu?
- Na początku naszej działalności próbowałyśmy coś nagrywać, ale nie były to nagrania wykonane pod kątem płyty. Nagrałyśmy między innymi trzy piosenki w Radiu Gdańsk. Nie myślałyśmy wówczas o poważnej działalności muzycznej, to miała być bardziej zabawa. W pewnym momencie jednak, ktoś powiedział, że może byśmy nagrały płytę skoro mamy już tyle piosenek. Pojawiły się nawet propozycje od dwóch wydawnictw, ale w kwestiach naszej twórczości jesteśmy raczej bezkompromisowe i w pierwszym przypadku skończyło się tylko na propozycji, w drugim zerwałyśmy umowę. Później po kilku latach nasz kolega z czasów GSA Maciek Bednarek, odnalazł nas (ja wówczas mieszkałam w Warszawie), zaproponował wydanie płyty i przekonał, że warto zmobilizować się do pracy, pomógł skompletować skład zespołu, po czym nasze drogi się rozeszły. Po kilku miesiącach przygotowań, została nagrana nasza pierwsza „czarna” płyta.
- Czy nowa płyta, która ma się ukazać po tegorocznych wakacjach, będzie początkiem nowego, bardziej trwałego wcielenia zespołu? Mam nadzieję, że tym razem nie zakończycie działalności tuż po jej premierze?
-Optymistyczne i zachęcające do dalszej pracy jest to, że ludzie chcą nas słuchać. Rzadko gramy koncerty, a po naszym ostatnim marcowym występie w klubie Plama w Gdańsku zebrałyśmy mnóstwo pochwał. To bardzo budujące, daje wiarę w sens i motywację do działania. Znajomi, przyjaciele, koleżanki bardzo nas dopingują, czekają na płytę i kolejne koncerty.
Poza tym teraz, mając już ustabilizowane sytuacje życiowe, mamy więcej przestrzeni na działania muzyczne i przede wszystkim więcej dystansu do tego, co robimy. Natomiast niczego sztywno nie planujemy. Ma to być dla nas przyjemność i, jak to mówię, poniekąd działalność terapeutyczna (śmiech).
- Dziękuję za wywiad.
Foto: Krzysztof Sadowski