Piotr Mintay WitkowskiGrzegorz Szklarek

Collage

Od wydania ostatniej płyty Collage minęło aż 26 lat. Czy w związku z tym nie mieliście obaw przed premierą „Over & Out”? Tyle lat to w branży muzycznej cała wieczność…

Nie mieliśmy takich dylematów. Nie roztrząsaliśmy kwestii czy ktoś będzie na tę płytę czekał lub nie. To miały być nasze utwory i chcieliśmy je nagrać bez patrzenia na ewentualny odbiór. Po reaktywacji w 2013 roku spędziliśmy 2 lata praktycznie tylko na koncertowaniu. Dopiero po odejściu z zespołu Mirka Gila zaczęliśmy niemal od razu pracować nad nowymi kompozycjami. Wczesnym latem 2015 roku Michał Kirmuć, który zastąpił Mirka nie był jeszcze naszym gitarzystą, a my już pracowaliśmy nad pierwszym nowym utworem. Wojtek Szadkowski (perkusista Collage-przyp.GS) miał bardzo dużo pomysłów na kompozycje i nad nimi pracowaliśmy. A pośrednią odpowiedzią na Twoje pytanie jest to, jak dużym zainteresowaniem cieszy się ta płyta po premierze. Nie spodziewałem się co prawda, że album zostanie odrzucony przez fanów, ale nie spodziewałem się aż tak dobrej sprzedaży. Jestem mile zaskoczony i moi koledzy również. Ale z drugiej strony spotykałem się z sytuacjami, które wskazywały, że część ludzi o nas zapomniała. Jakiś czas temu wysyłałem na poczcie jakąś przesyłkę, która była podpisana, że jest od zespołu Collage, a pan w okienku mnie pyta: „To ten zespół jeszcze istnieje?” (śmiech). Istnieliśmy już od 2013 roku, ale nie było płyty, więc nie było szumu w mediach.

Która kompozycja z nowej płyty była tą pierwszą, która powstała w 2015 roku?

„A Moment Of Feeling”. Od tego utworu zaczęliśmy, bo to był pomysł nad którym chyba Michał z Wojtkiem, jeszcze nie jako Collage, coś tam razem pracowali. I wzięliśmy ten utwór na tak zwany warsztat.

Wspomniałeś, że Michał Kirmuć nie był wtedy jeszcze gitarzystą Collage. Dlaczego akurat na niego padł Wasz wybór?

Mirek Gil ogłosił odejście z zespołu na Metal Hammer Festival w Spodku w czerwcu 2015 roku. Początkowo zaczęliśmy szukać gitarzysty, ale po pewnym czasie okazało się, że te poszukiwania nie mają sensu, skoro takiego już mamy pod bokiem (śmiech). Michał grał z nami przez kilka miesięcy jako nieoficjalny muzyk Collage, więc mu zakomunikowaliśmy, że zostanie gitarzystą naszego zespołu. Michał się trochę bał czy podoła temu zadaniu, ale dał radę idealnie. Gdy słuchasz jego gry, bądź na koncertach, bądź na płycie, nie słychać, że nie ma z nami Mirka.

Rzeczywiście: gdybym nie wiedział, że to Michał to pomyślałbym, że nadal gra z Wami Mirek Gil…

My się znamy z Michałem od wielu, wielu lat. Praktycznie niemal od samego początku Collage. Michał miał chyba 15 lat, gdy zaczął jeździć z nami na koncerty i nas poznał. I w sposób naturalny, będąc przy zespole, obserwował nas. Kupił sobie gitarę, kupił efekty, które były takie jak u Mirka. Bo po prostu lubił dźwięki które grał Gil. Oczywiście Michał miał też swoje patenty, ma dużo efektów gitarowych na podłodze, chociażby syntezator gitarowy, który słychać na „Over & Out”.

No i jest w zespole jeszcze jeden nowy muzyk – o najkrótszym stażu. Mowa oczywiście o wokaliście Bartku Kossowicz. W jakich okolicznościach zaczęliście z nim współpracę?

Naszym pierwszym wokalistą po reaktywacji był Karol Wróblewski. Mieliśmy pewne plany, jednak jakoś wszystko się rozjechało i postanowił odejść z Collage. Zostaliśmy więc bez wokalisty. Ktoś z nas przypomniał sobie, że przecież Bartek jest wolny. Może więc spotkamy się i spróbujemy jak nam współpraca pójdzie. Zadzwoniliśmy do niego, wkrótce potem był w Warszawie więc się spotkaliśmy. Pogadaliśmy i Bartek zgodził się na dołączenie do Collage. Jest to człowiek, który siedzi w tej muzyce, ma doświadczenie, bo śpiewał kiedyś w inowrocławskim Quidam. Znamy się z tym zespołem od ich pierwszej płyty wydanej w latach 90-tych jeszcze bez Bartka.

Jaki był jego wkład w powstawanie „Over & Out”? Dołączył do Was najpóźniej…

I dlatego był w najgorszym położeniu. Gdy do nas dołączył, nowy materiał był prawie całkowicie zrobiony. I on musiał „odśpiewać” swoje partie. Czasem nie pasowały mu tonacje, a ciężko się je zmienia „pod wokalistę” gdy już jest wszystko zaaranżowane. Na przykład dźwięki basu czy gitary wynikają po prostu z danej tonacji. Gdy zmieniasz tonację to nagle powstaje problem. O ile na klawiszach tonację możesz jeszcze zmienić i zamiast „białych” klawiszy będzie granych więcej „czarnych” to na gitarze czy basie tak łatwo już nie jest. Ale Bartek doskonale się w to wstrzelił i jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak to zaśpiewał. Ale faktem jest, że dopiero przy następnej płycie, która mam nadzieję powstanie, Bartek będzie miał swój własny wkład w jej tworzenie.

Powiedziałeś o przetasowaniach personalnych w zespole, ale czemu właściwie czekaliśmy na tę płytę aż 7 lat licząc od 2015 roku?

Należy zacząć od tego, że my długo pracujemy nad utworami. My dużo zmieniamy w już istniejących nagraniach. Szczególnie celuje w tym Wojtek. Gdy zaczęliśmy już na poważnie nagrywać te kompozycje w 2018 roku, to po drodze trafiła się nam też pandemia i przez rok nic nie robiliśmy jako Collage. Poza tym każdy z nas ma życie prywatne i zawodowe. Niestety, ale nie żyjemy z Collage, więc każdy gdzieś tam pracuje. To z kolei powoduje, że musimy pogodzić czas pięciu osób. Dodajmy do tego, że Bartek jest z Wągrowca w Wielkopolsce, więc dla niego pewnym wyrzeczeniem jest przyjeżdżanie do Warszawy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Te piosenki się „odleżały”, coś tam w nich pozmienialiśmy, a Krzysiek Palczewski miksując ten materiał dokładał jeszcze nowe partie instrumentów klawiszowych.

Czy z sesji nagraniowych „Over & Out” są jakieś odrzuty, których nie wykorzystaliście na płycie?

Nie. Nie przypominam sobie, abyśmy pracowali jeszcze nad jakimiś innymi utworami. Ale jako ciekawostkę powiem, że kompozycja tytułowa jest zrobiona z kilku pomysłów. W trakcie pracy nad tym utworem dokładane były kolejne elementy i tak powstała kompozycja która ma ponad 21 minut.

Czyim pomysłem było wykorzystanie dziecięcego chóru w „What About The Pain”?

Na to wpadł, o ile pamiętam, Michał. Zna zaprzyjaźniony chór dziecięcy, a później ktoś z nas wpadł jeszcze na pomysł, że może by nasze dzieci jeszcze dołączyły do tego chóru? W ten sposób dołączyła tam dwójka moich dzieci, dwóch synów Bartka i córka Michała. Dałem moim dzieciom po egzemplarzu „Over & Out” i powiedziałem: „Macie swoje autorskie płyty” (śmiech).

Tradycją Collage jest wykorzystywanie na okładkach obrazów Zdzisława Beksińskiego. Skąd wybór akurat tego dzieła ze zbiorów muzeum w Sanoku?

Mieliśmy do wyboru kilka obrazów i Wojtek uznał, że ten chyba najbardziej będzie pasował do tej płyty. Zgodziliśmy się z jego zdaniem. Najważniejsze w tym jest to, że to jest obraz Beksińskiego. Zamykamy w ten sposób okres 26 lat. Jest nowa płyta, jest nowy Collage i jest kolejna płyta z obrazem Zdzisława.

Niesamowite jest to, że gdy wydaliście poprzednią płytę, to żyli zarówno Zdzisław, jak i Tomasz Beksińscy…

Tak, to są smutne historie. Zarówno śmierć Tomka, jak i morderstwo Zdzisława. Tu dodam, że nie przypuszczałem, iż uda się nam wykorzystać ten obraz, wiedząc, że właścicielem spuścizny po Zdzisławie Beksińskim jest Muzeum Historyczne w Sanoku. Na szczęście Pan Dyrektor Jarosław Serafin znał historię naszego związku z rodziną Beksińskich i napisał nam, że oczywiście się zgadza na wykorzystanie tego obrazu.

Czy planujecie wydanie reedycji Waszych poprzednich płyt? Są one już od dawna niedostępne…

Tak, planujemy. Tylko są pewne problemy m.in. natury prawnej. Na przykład płyta „9 Songs Of John Lennon” jest własnością firmy Ars Mundi Mietka Stocha, czyli tylko on może ją wydać i kilka miesięcy temu ukazała się jej wersja winylowa. „Moonshine” wydamy, zresztą również całkiem niedawno ukazała się winylowa reedycja tego albumu wydana przez firmę Mitloffa z Riverside. Do płyty „Baśnie” mamy prawa, do płyty „Safe” mamy większość praw, ale ktoś inny ma prawa producenckie… Każda płyta była wydawana przez kogoś innego. Poza tym musimy znaleźć wydawcę, który zajmie się tymi reedycjami. Może wydamy coś zagranicą? Ostatnio zgłosiła się do nas firma z Włoch, która chciałaby wydać „Baśnie”. Myślę, że w przyszłym roku uruchomimy ten proces. Ale na razie musimy zająć się promocją „Over & Out” oraz przygotowaniem wiosenno-letnich koncertów.

Foto: Radek Zawadzki

Polityka prywatnościWebsite by p3a