-„Speak In Storms” to pierwszy album Seabound od 8 lat. Jestem więc przekonany, że to dla Was bardzo ważna płyta. Jak oceniasz ten album po jego wydaniu?
- Po wydaniu albumu „Double-Crosser” w 2006 roku zawiesiliśmy działalność zespołu, gdyż Martin (Vorbrodt - klawiszowiec Seabound) wyprowadził się do USA. Zajęło mu dużo czasu ułożenie sobie tam życia oraz założenie nowego studia nagraniowego. Gdy po latach nawiązaliśmy znowu współpracę i zaczęliśmy ponownie wspólnie nagrywać, okazało się, że wszystko układa się znakomicie. Dlatego, gdy okazało się, że mamy zarejestrowany materiał na pełen album studyjny, poczuliśmy radość. To była bardzo wyjątkowa chwila, których warto było ciężko pracować. Uważam, że nowa płyta Seabound pokazuje najbardziej dojrzałe wcielenie tego zespołu.
- Jak już wspomniałeś, współpracowaliście po raz pierwszy od siedmiu lat. Jak wspominasz nagrywanie „Speak In Storms”?
- Ja i Martin nigdy nie byliśmy dwoma „najlepszymi kumplami”. Poza współpracą w Seabound rzadko się ze sobą kontaktujemy. Ale gdy podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu nagrywania „Speak In Storms” kontaktowaliśmy się regularnie i bardzo często. Po raz pierwszy w historii naszej współpracy nie było między nami żadnych sporów ani różnic na temat tworzonej przez nas muzyki. Myślę, że musieliśmy dojrzeć do tego, abyśmy zaczęli nawzajem respektować nasze silne osobowości. W każdym razie praca nad tym krążkiem była bardzo relaksująca i było tak po raz pierwszy w historii Seabound.
- „Speak In Storms” to świetna i bardzo wyrównana płyta, na której ciężko jest wyróżnić jakąkolwiek kompozycję. Masz swój ulubiony utwór?
- Zawsze uważałem, że najmocniejszą stroną Seabound są wolne, klimatyczne piosenki. Moje dwie ulubione kompozycje na nowej płycie to: „Black Feathers” oraz otwierająca album piosenka „For Life”. Ten utwór budzi we mnie silne emocje. Jest tam fragment tekstu: „Take a look at the sky. One last look at the sky”. Wierzę, że powinniśmy częściej patrzyć w niebo. Dla mnie budzi to takie same emocje jak obserwowanie morza. Budzi to w człowieku pokorę i uświadamia mu, jak niewiele znaczy nasze życie w porównaniu do całego świata. A przecież dla nas to wartość najwyższa.
- Bardzo lubię teksty piosenek Seabound. Skąd czerpiesz inspiracje do ich pisania?
- Mam notes, w którym zapisuję przemyślenia, obserwacje czy pojedyncze słowa, które mają dla mnie znaczenie w danym momencie. Inspiracje czerpię także z oglądanych przeze mnie filmów dokumentalnych, a także z introspekcji. Gdy Mark przysyła mi wersję demo jakiegoś utworu zaczynam wymyślać historię, która pasowałaby do tej piosenki. Wtedy zaczynam wykorzystywać moje notatki i przygotowywać tekst. Zazwyczaj moje teksty skłaniają się ku tematom interpersonalnym, dotyczą także tragedii i melancholii. Staram się także znajdować odpowiedzi na tak podstawowe pytania jak: „Kim jestem?” i „Kim chcę być?”.
- Muzyka Seabound ma w moim przekonaniu duży potencjał komercyjny. Wyobrażasz sobie ten zespół na komercyjnych listach przebojów?
- Mieliśmy „15 minut sławy”, gdy album „Speak In Storms” trafił w marcu tego roku do Top 100 Media Control czyli niemieckiego zestawienia najlepiej sprzedających się płyt. To nasza pierwsza płyta, która znalazła się na tej liście. Dla komercyjnych stacji radiowych nasza muzyka musiałaby być bardziej przystępna. Chodzi mi o to, że choć nasze kompozycje wydają się być bardzo przystępne, to jednak, aby odkryć wszystkie smaczki w naszych piosenkach trzeba je przesłuchać przynajmniej kilkukrotnie. Jednak nie miałbym nic przeciwko umieszczeniu naszych singli na komercyjnych listach przebojów, jeśli tylko nie wiązałoby się to z pójściem na jakiekolwiek kompromisy. Ale nagrywanie radiowych przebojów nie jest głównym celem naszego istnienia.
- W przeszłości brałeś także udział w projektach Edge Of Dawn i Ghost & Writer. Czy planujesz dalej w nich działać?
- Nie mówię „nie”. Noszę się z zamiarem popracowania nad kilkoma utworami Edge Of Dawn, których wersje demo są w moim iPadzie. Może znajdę czas na to po zakończeniu promocji „Speak In Storms”.
- Jakie są dalsze plany Seabound? Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać kolejnych kilka lat na nową płytę?
- Nie chcemy, aby na nasz następny album trzeba było czekać tak długo. Jednak na chwilę obecną najważniejsza jest dla nas promocja nowej płyty. Jesienią planujemy zagrać trasę po Ameryce Północnej, podczas której chcemy zarejestrować kilka naszych występów z myślą o późniejszym wydaniu koncertowych DVD i albumu. Po zakończeniu tournée zaczniemy myśleć także o nowych nagraniach.
- Dziękuję za wywiad.