- Ukazał się Wasz nowy singel „Let’s get crunk”. Jest to pierwsze nagranie Fun Factory w tym składzie od 20 lat…
- Toni: Wydaliśmy singel „Let’s get crunk”, aby przypomnieć się naszym fanom energetyczną piosenką, a także aby trafić w gusta młodszej publiczności, a nie tylko naszych starszych fanów. Od 2 lat jest znowu moda na muzykę euro dance. Oczywiście, moglibyśmy znowu nagrać kolejną wersję „I Wanna Be With You”, ale tego nie chcemy.
- Macie w planach nowy album?
- Toni: Tak, już go nagraliśmy.
- I jak to będzie brzmiało?
- Steve: W nowych piosenkach nawiązujemy do różnych klimatów. Ale wciąż będzie słychać, że to Fun Factory
- Toni: Na płycie znajdą się nasze stare przeboje, ale także nowe kompozycje. Nie będzie to płyta w stylu „the best of”, a bardziej album, którym będziemy chcieli podziękować naszym fanom za wsparcie, jakiego nam udzielali przez te wszystkie lata i nadal udzielają.
- W ciągu tych 20 lat w muzyce tanecznej pojawiło się wiele nowych nurtów oraz zmieniły się technologie w studiach nagraniowych. Jak to wpłynęło na obecne brzmienie Fun Factory?
- Toni: Zgadza się. Wiesz, po tym, jak przestaliśmy działać jako Fun Factory w drugiej połowie lat 90-tych nie przestaliśmy mieć kontaktu z muzyką. Zarówno ja, jak i Steve, Ski i Balca – nasza pierwsza wokalistka, która znowu jest z nami – każde z nas zajmowało się przez te wszystkie lata muzyką. Ja na przykład produkowałem dużo piosenek, podobnie jak Steve. Obaj skomponowaliśmy między innymi przebój „Summer Jam” niemieckiej grupy The Underdog Project z 2000 roku…
- Ski: …Myślę, że najlepszą odpowiedzią na Twoje pytanie będzie stwierdzenie: Fun Factory to Fun Factory. Bez względu na to, jakie nowe brzmienia się pojawiły w ostatnich latach bądź są obecnie na topie – każdy z nas oddzielnie może bez żadnego problemu nagrać cokolwiek w takiej stylistyce. Najważniejsze jest to, że nie zrobi tego grupa Fun Factory. Fun Factory ma swój styl. Gdyby każdy z nas nagrał to, co lubi, albo stworzył coś samodzielnie, pewnie usłyszałbyś w tych kompozycjach różne stylistyki. Ale Fun Factory nagrywa muzykę w stylu Fun Factory.
- Toni: Zgadzam się z tym, co powiedział Ski. Bez problemu moglibyśmy tworzyć kolejne kopie „I Wanna Be With You”, ale my chcemy być sobą i cały czas podążać do przodu. Naszą dewizą jest tworzenie muzyki, która jest łatwo wpadająca w ucho, ciepła, którą możesz sobie zanucić pod nosem.
- Czy to była przyczyna takiej popularności muzyki euro dance w latach 90-tych?
- Toni: Dokładnie tak. Na początku nikt nie się nie spodziewał, że euro dance może zdobyć taką popularność. Ten nurt miał swój początek w Niemczech i we Włoszech. Tylko, że w Niemczech, gdy tylko jakiś rodzaj muzyki zaczyna zdobywać popularność, zaraz jest mieszany z błotem i niszczony. Mówię poważnie. Dlatego w Niemczech nie ma tak wielu gwiazd, jak na przykład we Francji czy we Włoszech. Wczoraj słuchałem nagrań Koto. Pamiętasz Koto?
- Oczywiście – włoscy pionierzy italo disco i space synth…
- Toni: Zgadza się. I właśnie od nich zaczął się euro dance. Najpierw we Frankfurcie, a potem w całych Niemczech, we Francji i tak dalej. Tylko, że w Niemczech na dłuższą metę nie było miejsca dla tej muzyki, choć na początku lat 90-tych tworzyli tu tacy artyści jak: Snap, Marusha czy U96.
- W latach 90-tych w składzie Fun Factory było dużo zmian personalnych. W pewnym momencie wymienieni zostali wszyscy członkowie zespołu. Co było przyczyną?
- Toni: Na początku było zamieszanie z Balcą, która nie mogła oficjalnie z nami śpiewać, więc wytwórnia wstawiła do składu Marie-Annet Mey. W 1997 roku ja postanowiłem odejść z Fun Factory, gdyż byłem zmęczony 4 latami nieustannej promocji, koncertów, występów w niezliczonej ilości programów telewizyjnych. Zadecydowałem, że chcę zrobić krok naprzód i zacząłem karierę producenta oraz zacząłem tworzyć muzykę dla innych wykonawców. W zespole został Steve i Marie, a dołączył wokalista Ray Horton.
- Steve: Zgadza się. Próbowaliśmy coś zrobić pod szyldem Fun Affair, ale na dłuższą metę to nie wypaliło. W 2007 roku Tony skontaktował się ze mną i zapytał, czy chciałbym znowu być w Fun Factory. Powiedziałem: tak (śmiech).
- Toni: Przyczyną tak wielu zmian w składzie było to, że prawa do nazwy zespołu należały wtedy do osób, które nie były jego członkami. Tak więc, gdy w 1997 roku rozpadł się pierwszy skład Fun Factory, oni chcieli nadal zarabiać pieniądze na tej nazwie. I dlatego od 1998 roku działał kolejny skład tego zespołu z całkowicie nowymi ludźmi, którzy wcześniej nie mieli nic wspólnego z tą grupą. Ten projekt nie wypalił, bo to nie byliśmy my, nie było tam tej energii, która była w nas. Przez 4 lata ciężko pracowaliśmy na sukces marki Fun Factory. Odwiedziliśmy prawie cały świat, lataliśmy liniami lotniczymi, o których nikt wcześniej nie słyszał. Włożyliśmy w to nasze serca i dusze. Jakbyś się poczuł, gdybyś się nagle dowiedział, że Twoje miejsce zajęło czterech klaunów, którzy wybili się na Twojej ciężkiej pracy i miesiącach wyrzeczeń?
- Nie byłbym zadowolony…
- Toni: No właśnie. Ja byłem wściekły. To była dla mnie zniewaga. Dlatego w 2007 roku postanowiliśmy powrócić w oryginalnym składzie i pokazać ludziom prawdziwe oblicze Fun Factory.
- Steve: Oblicze, które jest połączeniem naszego doświadczenia z lat 90-tych z nowymi pomysłami, które realizujemy w nowych nagraniach. Mamy materiał na 2-3 płyty…
- Czy rozważylibyście współpracę z wykonawcą rockowym bądź metalowym?
- Toni: Dlaczego nie? Należałoby jedynie rozważyć, jakie korzyści by to przyniosło obu stronom. Ale jesteśmy otwarci na takie pomysły. Generalnie chcieliśmy, by na nowym albumie Fun Factory znaleźli się goście z „tamtych” lat, jak na przykład Ice MC czy Turbo B z grupy Snap! Jesteśmy otwarci na propozycje i jeśli tylko będzie wzajemna chęć oraz pomogłoby to obu stronom to dlaczego nie?
- Dziękuję za wywiad.