Hańba!

Adam SobolewskiMaciej Majewski
Hańba! nadal intensywnie koncertuje, promując swoje ostatnie wydawnictwo „Będą bić!”. W punkowo-podwórkowym anturażu, wyśpiewują wyjątkowe teksty okresu międzywojennego. Na tegorocznym OFF-Festivalu zagrali na Scenie Leśniej, gromadząc pokaźną publikę, ale przede wszystkim udowadniając, że ich przekaz ma ogromną siłę. Krótko po występie porozmawiałem z bębniarzem Adam Sobolewskim, który odsłonił nieco kulis działalności zespołu.

MM: Wreszcie zobaczyłem Hańbę! na dużej scenie i to podwórko nabrało jeszcze większego sensu. Natomiast jestem zaskoczony odbiorem waszego zespołu przez publiczność. Zauważyłem, że część bierze was za kapelę weselną, część za kapelę punkową, a jeszcze inna część – za grupę rekonstrukcyjną. Jak Ty to postrzegasz?

AS: Ciekawe pytanie. Rzeczywiście reakcje na nas są bardzo różne. Natomiast nasz rodowód jest zdecydowanie punkowy i odbiór ze strony właśnie punkowej publiki jest dla nas kluczowy. On daje nam największego kopa. Zawsze miło widzieć dobrze bawiących się ludzi. Niedawno w Poznaniu po koncercie podeszła do nas dziewczyna i powiedziała, że ma problem z odbiorem naszej twórczości, ponieważ dysonans między skocznością i weselnością naszej muzyki, a ciężarem tekstów doprowadza do tego, że ona nie wie, co ze sobą zrobić. Chciała się bawić, ale w obliczu warstwy lirycznej, jaką usłyszała, nie była w stanie. Nie była to pierwsza osoba, która tak nas odebrała. Gdybym ja był na jej miejscu, to pewnie też bym stał i słuchał tekstów. Natomiast w kwestii samej weselności – nie raz byliśmy już postrzegani jako kapela kabaretowa… Ludzie uważali, że robimy sobie jaja… To zapożyczenia ludowe sprawiają, że nasza muzyka ma taką skoczność. Zdarzało nam się grać dla ludzi, którzy nie znali tekstów i bawili się w najlepsze. Takim przykładem są kibole, dla których graliśmy, a dla których była to zabawa. Swoją drogą, myślę, że na weselu dalibyśmy sobie radę. Pytanie, jak goście odebraliby nasze teksty (śmiech). Zaś my jako grupa rekonstrukcyjna… Hmm, może coś w tym jest…

MM: Widziałem rozpiskę waszej trasy – gracie bardzo dużo koncertów zarówno w kraju, jak i za granicą. W związku z tym, zastanawiam się, na ile mocno utożsamiacie się z tymi tekstami, wykonując je na żywo czasem co wieczór w takiej konwencji i w taki sposób? Gracie przecież bardzo intensywnie.

AS: Nie wiem, czy będzie to dobra odpowiedź na twoje pytanie…Powiem ci, żepomimo tego, że zagraliśmy już tyle koncertów w ciągu tylu lat, to ilekroć gramy utwór „Niemcy się zbroją”, którym kończymy koncerty, dostaję ciarek. Ten tekst zawsze sprawia, że coś się we mnie odzywa. Innym takim utworem jest „Piosenka młodych faszystów” z naszej ostatniej płyty „Będą bić!”, w której na słowa: Gdy trzeba rzeźby tłuc/no to się gracko tłucze/bo tak rozkazał wódz/Führer albo Duce też dostaję dreszczy. Za każdym razem! Niektórzy wchodzą w to bardziej, inni trochę mniej. Na przykład nasz tubista Ignacy Woland żyje tym bardzo mocno. Gdyby to nie było dla nas ważne, to nie wykonywalibyśmy tego w ten sposób. Fakt, że są to teksty, dotyczące odległego okresu naszej historii nie oznacza, że straciły one na aktualności. W ogóle okres międzywojnia wydaje się nam odległy. A II wojna światowa jest wielką cezurą. Z drugiej strony – to przecież nie są aż tak bardzo odległe czasy. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile technologicznie rzeczy działo się w okresie międzywojnia. Ludzie dziś przywołują tamte czasy pod kątem politycznym, na czele ze wszystkimi ich animozjami, bo był to krótki okres państwa niepodległego. My się od tego zdecydowanie odżegnujemy. Poza tym nie dotykamy spraw współczesnych, a myślę, że część naszych odbiorców bardzo by tego chciała. Okres, z którego czerpiemy jest bardzo bogaty – cały czas wyszukujemy nowe teksty. Niektóre z nich są naprawdę przerażające… Gdybyśmy je zaczęli śpiewać, to ludzie mogliby nie znaleźć różnicy i uznać je za napisane współcześnie. Dla mnie przykładem takiego tekstu jest wiersz Tuwima „Do Prostego Człowieka”, który usłyszałem w wykonaniu Akurat. Nie wiedziałem wówczas, że pochodzi on z okresu przedwojennego. Nic na to nie wskazywało. Takich tekstów jest mnóstwo.


MM: No właśnie - w jednej z recenzji „Będą bić!” padło pytanie, czego będą dotyczyły teksty na kolejnej płycie. Zastanawiam się, czy jeśli przesuniecie wektor czasowy do przodu, to czy nie będzie to już jakaś post apokalipsa.

AS: O tym jest utwór „Puste samoloty”. Autor tekstu Jerzy Jurandot przepowiada, że następna wojna, to będą właśnie zdalnie sterowane samoloty, samonaprowadzające się torpedy i samo płynące łodzie podwodne. Wszystko będzie się toczyło w oparciu o technologię. A ludzie? - Cóż tu mają do roboty?
Wszyscy wytruci
– brzmią ostatnie słowa tego tekstu. To jest niesamowite, że ten przeskok jest jeszcze dalszy. Przerażająca wizja.

MM: A jesteście w stanie zrobić całą płytę na ten temat?

AS: Myślę, że tak. Trzymamy się jednak chronologii. I jeśli mamy obecnie wrzesień 2018 roku to w rzeczywistości hańbowej jest wrzesień 1938 roku. Idziemy cały czas równolegle. Mając dziś wiedzę, co wtedy się wydarzyło, byłoby łatwo o tym śpiewać. My jednak jesteśmy myślami w okresie, kiedy widmo III Rzeszy wisi nad Polską. Machina zbrojeniowa ruszyła. Toczą się boje o Czechosłowację. Natomiast nie czujemy, że będzie wojna. A nawet jeśli, to myślimy, że Niemcy są słabym państwem. Jeżdżą na sztucznej benzynie, zbroją się, ale cienką blachą. A u nas jest super. My natomiast się zbroimy pełną parą i wszystko, co przyjdzie – odeprzemy… Myślimy już o nowym wydawnictwie, ale krótszym. Będzie to pewnie ep-ka, natomiast nic jeszcze nie jest pewne pod tym względem. Utworów jest mnóstwo, więc musimy zrobić przesiew.

MM: Zawsze przeraża mnie na koniec waszych koncertów ta syrena…

AS: To jest jak najbardziej zamierzony efekt. I myślę, że tym, którzy traktują nasz zespół nie do końca poważnie, ta syrena może być takim strzałem między oczy.

MM: Mówiłeś, że odżegnujecie się od tych elementów politycznych z międzywojnia, które są teraz wyciągane na światło dzienne. A czy uważasz Hańbę! za zespół polityczny?

AS: Tak, jak najbardziej. Pamiętajmy jednak, że śpiewamy o innych czasach, niż współczesne. Może bardziej określiłbym nas mianem zespołu polityczno-rekonstrukcyjnego. Takim międzywojennym punkiem. Sam natomiast uknułem termin, że jesteśmy political music fiction. Wcześniej były kapele podwórkowe, ale żadna nie traktowała o polityce. To nas wyróżnia i chcemy pokazać, co by było, gdyby w tamtym okresie taka kapela istniała.

MM: Dziękuję za wywiad. 

Foto: Katarzyna Skrzypek / Foto Forge

Polityka prywatnościWebsite by p3a