- W jakich okolicznościach doszło do przekształcenia grupy D M T-A w Kreuzberg?
- GP: Naszą muzyką zainteresowaliśmy późniejszego wydawcę czyli wytwórnię Universal i podczas pierwszych rozmów na temat naszego debiutanckiego albumu doszliśmy wspólnie do wniosku, że nasza przyszła działalność pójdzie w nieco inną stronę stylistyczną niż do tej pory. Ustaliliśmy, że muzyka zostanie złagodzona, aby trafić do szerszego grona odbiorców. Nie chcieliśmy tej volty stylistycznej dokonywać pod szyldem D M T-A , więc postanowiliśmy, że należy tę nazwę po prostu zmienić.
- Dlaczego na Kreuzberg?
- GP: Kiedyś tak się złożyło, że w czwórkę udaliśmy się do Berlina i przez przypadek trafiliśmy do dzielnicy Kreuzberg. Spotkaliśmy się tam z tą wielokulturowością, różnymi, przenikającymi się nacjami. Oni spotykają się na ulicach, przez co ta wielokulturowość się zaciera. Mieliśmy okazję spędzić kilka godzin na Admiral Bridge, gdzie ci ludzie siedzą, rozmawiają ze sobą. Nawet jeśli nie mówią w tych samych językach i tak się dogadują ze sobą. Nie ma tam żadnych awantur, policja sobie jeździ, nie karze ich mandatami za to, że piją piwo na ulicy. Dzięki temu nie ma tam awantur. Dzięki tej wizycie w Berlinie udało nam się wyrwać, także mentalnie, z tej rzeczywistości, jaka otacza nas tu w Polsce. Stwierdziliśmy także, że fakt, iż w zespole jest nas czterech, a każdy wychował się na innej muzyce, daje nam podstawę do stworzenia zespołu, który będzie wypadkową naszych odmiennych doświadczeń. I stąd nazwa Kreuzberg.
- Tą różnorodność słychać doskonale na debiutanckim albumie Kreuzberg „Papierowy Król”. Jest tam bowiem zarówno mocne, rockowe granie, jak i elegancko skrojony pop…
- GP: Dokładnie.Pomimo tego, że pochodzimy z różnych środowisk muzycznych, to jednak baza tej muzyki oparta jest na mocno rockowym podłożu. Sami byliśmy ciekawi, co nam wyjdzie na tej pierwszej płycie. Bo nigdy nie zakładamy i nie będziemy zakładali w przyszłości, że nasza płyta będzie brzmiała „tak i tak”. Do momentu, kiedy pojawią się pierwsze dźwięki i pierwsze teksty, wszystko wypływa z nas naturalnie. Dlatego miło nam, że to zróżnicowanie słychać na tej płycie.
- Czy przekształcając D M T-A czyli zespół rockowy w Kreuzberg nie mieliście obaw przed złagodzeniem brzmienia?
- GP: Jak najbardziej mieliśmy takie obawy. Były to jednak obawy, które sami stworzyliśmy w naszych głowach. Płyta powstała w ciągu trzech miesięcy, ale na samym początku była to dla nas wewnętrzna walka z naszymi ideami, które mieliśmy zakorzenione od najmłodszych lat oraz z naszymi wyobrażeniami, jak powinien brzmieć i wyglądać zespół. Wiesz, naszymi idolami zawsze były takie zespoły jak: Led Zeppelin, Aerosmith czy Pearl Jam. Czytając o tych zespołach, w swej głowie także tworzysz ideał takiego zespołu. W pewnej chwili byliśmy blisko podjęcia decyzji, że damy sobie jednak spokój z Kreuzberg i wolimy grać dla 20 osób, które jednak wiedzą, po co przychodzą na nasz koncert. Jednak gdy pojawiły się pierwsze dźwięki, wyrzuciliśmy z naszych głów te obawy. Postanowiliśmy dać sobie szansę i przekonać się, co z tego wyjdzie. No i okazało się, że jako zespół mający rockowe korzenie jesteśmy w stanie zrobić fajne piosenki dla ludzi. Jesteśmy też zadowoleni jako zespół, że jesteśmy w stanie zrobić tak ciekawe, odmienne rzeczy. Nasz drugi, popowy singel „Niecierpliwa” promujący płytę „Papierowy Król” stał się hitem tegorocznych wakacji. W tej chwili radość z nagrywania i grania koncertów jest dla nas ważniejsza niż ideologia.
- Jak to się stało, że producentem tego albumu jest Jarek Baran? Jest on znany ze współpracy z o wiele cięższymi zespołami jak chociażby Delight czy Centuria czy Thy Disease.
- GP: Po moim powrocie z Gdańska, gdzie mieszkałem przez 3 lata i współpracowałem między innymi ze Zbyszkiem Kraszewskim i Wojtkem Hornym (ex-ONA), zamieszkałem ponownie w Krakowie. Do ręki wpadła mi płyta jednego z krakowskich zespołów, która powaliła mnie na kolana jakością brzmienia. Patrzę na okładkę, a tam jest napisane, że producentem jest Jarek Baran. Kojarzyłem, że był on gitarzystą grupy Delight. Nie czekając długo złapałem za telefon, zadzwoniłem do niego i spotkaliśmy się. Zaprezentowałem mu materiał, którym Jarek się zainteresował – tak zaczęła się nasza współpraca. Od razu zakochaliśmy się w brzmieniu, które tworzy Jarek. Myśli on bowiem bardzo po amerykańsku, a naszym wzorcem zawsze były kapele zza Atlantyku. Jarka traktujemy jako piątego członka Kreuzberg. On uczestniczy w życiu zespołu, zawsze jest na spotkaniach, doradza nam, jest doświadczonym muzykiem i producentem.
- Kim jest tytułowy „Papierowy Król”?
- JW.: „Papierowy król” to szmal, brudny pieniądz, który rządzi światem i kręci całym tym cyrkiem (śmiech).
- Ale od tego „Papierowego króla” wiele na tym świecie zależy…
- JW.: Tak, ale trzeba zdać sobie sprawę, że pieniądz, to nie jest coś, co daje ci szczęście. Oczywiście, to jest coś, co pomaga w życiu, ale szczęście jest wewnątrz nas i o tym właśnie opowiadam na płycie. Pieniądz nie da ci szczęścia. Tak samo jest z przedmiotami czy rzeczami, które możesz kupić za pieniądze. Także nie dadzą Ci szczęścia. Życzę wszystkim, by mieli kupę szmalu i mogli się przekonać, że nie są szczęśliwi i mogli zajrzeć do swojego wnętrza, by tam poszukać radości.
- Skąd czerpiesz inspiracje do swoich tekstów?
- JW: Niewyczerpanym źródłem jest życie. Wystarczy otworzyć oczy, umysł i serce, słuchać tego, co się dzieje naokoło, a teksty się same pojawiają. Mam szczęście, że dzieje się to u mnie naturalnie. Dostaję gotową melodię i przelewam na papier to, co mam w głowie. I tak powstaje tekst. Całkiem prosta sprawa.
- Jak powstawały nowe kompozycje Kreuzberg?
- JW.: Dostawałem od chłopaków gotowe piosenki, po czym robiłem do nich linie melodyczne w domowym studio. I do tych linii melodycznych tworzyłem teksty. Gdy wszystko było gotowe, jeździłem do Krakowa, do studia Gorycki & Sznyterman, gdzie wraz ze wspomnianym już Jarkiem Baranem nagrywaliśmy nowe piosenki.
- Macie już pomysły na nową płytę?
-JW.: Na razie myślimy o promocji „Papierowego Króla”. Na pewno druga płyta powstanie, być może już w przyszłym roku. Mamy kontrakt na trzy albumy, więc choćby się paliło i waliło, tyle płyt na pewno wydamy.
- Dziękuję za wywiad.
Foto: Universal Music