- Ostatni album studyjny wydałeś dwa lata temu. Od tamtej pory opublikowałeś kilka singli. Czy masz w planach kolejną płytę długogrającą?
- Tak, płyta już jest niemal całkowicie gotowa. Teraz mogę zdradzić, że będzie szalona (śmiech)
- A coś więcej?
- Podczas pracy nad tym albumem najważniejszą kwestią jest dla mnie utrzymanie dynamiki z ostatniego singla i stworzenie nowej wizji muzyki tanecznej.
- Gdy patrzę na Twoją dyskografię rzuca się w oczy duża ilość singli, a mało albumów – zaledwie dwa. Wolisz wydawać pojedyncze kompozycje?
- O wiele trudniej jest wydać album. Wymaga to dużo wsparcia, zaangażowania wielu osób, długich przygotowań i wielu wydatków. Dlatego wolę publikować single, co jest mniej czasochłonne. Niemniej jednak od roku pracujemy nad nową płytą i mam nadzieję, że ukaże się ona wkrótce. Używam słowa „my”, gdyż wraz ze mną współpracuje team producencki.
- Na trzech ostatnich singlach zaśpiewała gościnnie wokalistka Laenz. Jak ją poznałeś i dlaczego akurat ją wybrałeś?
- Usłyszeliśmy jeden z jej utworów na Soundcloudzie. W jej głosie jej coś intrygującego, wyjątkowego i organicznego. Pierwszym utworem, przy którym współpracowaliśmy była kompozycja „Across The Water”. Wysłałem jej podkład muzyczny, a ona odesłała mi wersję z dogranym wokalem w ciągu trzech godzin. To było niesamowite!
- W przeszłości współpracowałeś też z innymi artystami. Gdy jesteś z nimi w studiu nagraniowym dajesz im artystyczną swobodę czy też mają robić dokładnie to, co im zlecasz?
- Jak najbardziej daję im wolną rękę. We wszystkich kwestiach, a więc tekstów, beatów i tak dalej. Zresztą dotyczy to nie tylko muzyki, ale też takich zagadnień jak moje teledyski czy oprawy graficzne moich singli i płyt. Między mną a artystą który ze mną współpracuje musi się zadziergnąć nić porozumienia. Jeśli coś nie do końca funkcjonuje idealnie, powtarzamy to aż do skutku. Ale zależy mi, aby każdy kto ze mną współpracuje mógł się wykazać swoją kreatywnością.
- W dotychczasowej karierze miałeś kilka punktów zwrotnych. Na początku grałeś hip-hop, następnie elektronikę, a teraz deep house. To już Twoje ostatnie wcielenie muzyczne?
- Myślę, że tak. Gdy zacząłem grać hip-hop byłem młodym chłopakiem, miałem 10-11 lat. Gdy miałem 14 lat odkryłem muzykę elektroniczną i totalnie się w niej zakochałem. Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Poczułem wówczas, że odnalazłem właściwą drogę, że ta muzyka wzbudza we mnie takie emocje, że mogę się nimi dzielić z moimi fanami. To jest dla mnie najważniejsza kwestia w mojej działalności muzycznej.
- Jesteś didżejem, muzykiem, producentem. Czy któraś z tych dziedzin działalności jest najbliższa Twemu sercu?
- Lubię przebywać w studiu nagraniowym, wymyślać i odnajdywać nowe dźwięki oraz brzmienia. Uwielbiam tę całą drogę od wymyślenia melodii do piosenki, poprzez jej nagranie, wydanie, promocję, aż do zbierania owoców tej ciężkiej pracy w postaci kilku milionów odtworzeni na Youtubie czy emisji w rozgłośniach radiowych. Aby to osiągnąć potrzeba przejść długą i ciężką drogę. Ale granie jako didżej na imprezach to jest coś niepowtarzalnego i szalonego.
- A propos: grasz na jakimś instrumencie?
- Tak, gram na instrumentach klawiszowych, ale podczas setów didżejskich używam dwóch adapterów oraz miksera.
- Zajmujesz się tworzeniem remiksów?
- Tak, dla siebie zrobiłem trzy, czasem też remiksuję utwory innych artystów.
- To chyba czasem cięższa praca niż tworzenie własnych kompozycji?
- Oj, tak. Dlatego utwór którego remiks mam przygotować, musi w wersji pierwotnej być stylistycznie bliski temu, co ja nagrywam. Jeśli „czuję” tę kompozycję, wówczas zabieram się za robienie remiksu, jeśli nie – nie robię tego. Myślę, że jednak chyba czuję się lepiej w tworzeniu własnych utworów niż remiksów.
- Twoje piosenki wpadają w ucho, mają ładne melodie. Masz swoją receptę na idealną piosenkę pop?
- (śmiech) To ciekawe pytanie, ale chyba nie potrafię na nie odpowiedzieć słowami. Na pewno w takiej piosence najważniejsza jest właśnie melodia. To ona wypełnia twój mózg, serce, duszę. Bez dobrej melodii piosenka nie ma racji bytu.
- Dziękuję za rozmowę.