Midge Ure

Midge UreMaciej Majewski
Przed warszawskim koncertem Midge Ure udzielił wywiadu naszemu współpracownikowi Maciejowi Majewskiemu (Bemowo.FM). Artysta będąc w świetnym humorze, chętnie opowiedział o przeszłości i teraźniejszości związanej z grupą Ultravox oraz solową karierą.

- Ostatni album Ultravox nosi tytuł „Brilliant”. Podejrzewam, że z powodu jednego z utworów na płycie. Ale z drugiej strony, czy to nie przekora, że nazwaliście tak znakomity album? (brilliant  z ang. znakomity)

- (wybuch śmiechu) Nie mnie oceniać, czy ten album jest znakomity, czy nie (śmiech). Ludziom wydaje się, że w większości są znakomici, genialni, bardzo mądrzy i robią niesamowite rzeczy. A przecież przez większość życia tak nie jest. Nie robią nieustannie wspaniałych rzeczy. I właśnie o tym jest ten album. O jasnych momentach, które nas poruszają i sprawiają, że wydaje nam się potrafimy zmienić świat – tak jak ja próbowałem zmienić, organizując Band Aid (zespół założony w celach charytatywnych w 1984 r. przez Boba Geldofa i Midge'a Ure, by pomóc mieszkańcom Etiopii w walce z głodem. – przyp. MM). Rzeczywistość pokazuje jednak, że wcale tak bardzo nie zmieniamy świata. Stąd też ułożenie tego słowa na okładce albumu –  z wykrzyknikiem w środku i jako spirala, składająca się w znak zapytania. Nie wychodzimy do ludzi z informacją „Hej, jesteśmy znakomici!”, tylko „Czy rzeczywiście jesteśmy znakomici”?

- Moim ulubionym utworami z płyty są „Remembering” i „Hello”. Początkowy fragment w tym drugim przypomina mi nieco „It’s A Sin” Pet Shop Boys.

- Naprawdę? Nigdy o tym nie myślałem. To zabawne. Ludzie mówią różne rzeczy o tym albumie z powodu przerwy, jaka dzieliła tę płytę od albumu „U-Vox”, czyli 26 lat. To bardzo długi czas. Ludzie mówią: „O, udało Wam się odtworzyć brzmienie lat 80. Musieliście używać starych syntezatorów”. Nie nosiliśmy się z takim zamiarem. To, co zrobiliśmy na tym albumie było niezwykle proste. Weszliśmy do studia z naszą wiedzą i muzycznymi doświadczeniami, jakie nabyliśmy przez te lata. I w momencie, kiedy się zebraliśmy, ta muzyka wyszła z nas sama. Chcieliśmy zrobić album oderwany od tamtych czasów, który brzmi świeżo i ma swoją wibrację. Billy (Currie, klawiszowiec Ultravox – przyp.) jest klasycznie wykształconym muzykiem, więc jego pomysły na melodie i nuty, które wygrywa są bardzo dystyngowane. Kiedy zderzyliśmy je z moimi, to po prostu zaczęło brzmieć jak Ultravox. To niesamowite. Myślę, że stare zespoły powinny tak robić, jeśli zbierają się oryginalni członkowie. To, co tworzą powinno brzmieć jak oni – unikalnie.

- A które utwory na „Brilliant” są Twoimi ulubionymi?

- Myślę, że wybieranie ulubionych utworów jest dziwne. Muzycy mają tendencję do analizowania tego, co stworzyli. Uważają, że mogli zrobić coś lepiej. Moim ulubionym jest utwór „Contact” – ostatni na płycie. Ma dość mroczny i smutny charakter. Aranżacja jest bardzo dziwna. Ultravox zawsze świetnie radzili sobie z takimi utworami.

- Zagrasz go dzisiaj?

- Nie, ponieważ to typowy utwór Ultravox, a zarazem bardzo trudny do zagrania. Kiedy gram solowo utwory Ultravox, brzmią dobrze. Natomiast, gdy gra je zespół – brzmią właściwie.

- To co również zwróciło moją uwagę, to fakt, ze na „Brilliant” wszystkie utwory mają jednowyrazowe tytuły.

- Kiedy pracuje się nad piosenką, nie trzeba jej wcale tytułować. Jedną z piosenek na etapie tworzenia nazwaliśmy roboczo „Düsseldorf”, ponieważ przypominał nam utwór nagrany przez niemiecką grupę La Düsseldorf. Gdy przychodzi do pisania tekstów i możemy zrobić to, co chcemy, nie nadajemy im „pełnych” nazw. Nazywamy je „Flow”, „Contact”, czy „Remembering”, ponieważ to słowa kluczowe dla utworu.

- Grasz na gitarze, syntezatorach i klawiszach. Które brzmienia lubisz najbardziej?

- Jestem gitarzystą, nie klawiszowcem. W latach 80’ słuchałem dużo muzyki, która płynęła z Europy, głównie z Niemiec. Wielu muzyków używało w tamtym czasie tego fantastycznego instrumentu jakim jest syntezator. Byłem ciekaw jak to działa, więc sprawiłem sobie takie urządzenie. Moje pierwsze kroki w nagrywaniu muzyki nie były związane z gitarą, tylko z syntezatorami i automatami perkusyjnymi. Tak zaczął się zespół Visage, w którym tworzyliśmy nagrania jak „Fade To Grey”. Dopiero później dołączyłem do Ultravox. To wszystko było pragnieniem zrozumienia, jak mogę wykorzystać tę technologię do tworzenia muzyki. Nawet dzisiaj, gdy piszę piosenki nie piszę ich na gitarze. Nie pamiętam, kiedy ostatnio pisałem przy jej użyciu, a przecież to instrument, na którym cały czas gram! Dzięki klawiszom i syntezatorom mogę stworzyć natychmiastową atmosferę, która pobudzi moją wyobraźnię. Stąd biorą się moje piosenki. Używam klawiszy do tworzenia muzyki, ale nie jestem dobrym klawiszowcem (śmiech)

- Twój nowy solowy album będzie nosił tytuł „Fragile”. Kiedy się ukaże?

- Na początku lipca. Najpierw ukaże się singiel. Wytwórnie są nastawione na wybieranie najbardziej komercyjnych utworów, które niekoniecznie są reprezentatywne dla całego albumu. Nie wiem jeszcze, który to będzie utwór.

- Na Twojej stronie internetowej można kupić Twoją autobiografię w formie audiobooka. To jedyny format, w jakim ją wydałeś?

- Nie, napisałem autobiografię jakieś 7-8 lat temu (nieco wcześniej, bo ukazała się w 2004 roku – przyp. MM) Oczywiście, skoro dłużej żyję, muszę aktualizować swoją biografię (śmiech). Wcześniej ukazała się w formie książki, ale teraz jest ebook. Nie chciałem ponownie wydawać jej w tradycyjnej formie. Jedną z zabawniejszych rzeczy w życiu jest osiąganie tego, czego nigdy nie osiągnąłeś wcześniej. Korzystając ze współczesnej technologii przetworzyłem więc książkę, aktualizując ją jednocześnie i uzupełniając o nowe zdjęcia, a nawet odnośniki do You Tube. To było fascynujące doświadczenie. Potem zrobiłem jeszcze wersję audio, która ukazała się jako flashcard i można ją nabyć poprzez moją stronę internetową.

- W 2004 roku nagrałeś utwór „Something To Remind Me” z duetem Jam & Spoon, który ukazał się na płycie „Tripomatic Fairytales 3003”. Jak doszło do tej współpracy?

- Muzyka Visage i Ultravox natchnęła wielu DJ-ów i producentów, którzy zajmują się muzyką dance, używają samplerów, syntezatorów i automatów perkusyjnych. Wielu z nich nie pisze muzyki. Są świetni w tworzeniu atmosfery muzycznej, groove’u i mieszania dźwięków, ale nie piszą dobrych piosenek, więc skłaniają się ku nagrywaniu nowych wersji starych piosenek. Tu było nieco inaczej. Jam & Spoon skontaktowali się ze mną, napisali, że są fanami mojej muzyki i że przesyłają mi utwór, który – jak sądzą – mógłbym zaśpiewać. Wziąłem go do studia, napisałem melodię i tekst, zaśpiewałem, a następnie odesłałem go e-mailem. Oni go zmiksowali i tak znalazł się na nowej płycie. To kolejny przykład użycia współczesnej technologii w pracy muzyka. Dokładnie tak samo postąpiłem w przypadku mojej nowej płyty „Fragile” z Mobym. Napisaliśmy razem piosenkę, ale nigdy się nie spotkaliśmy! Wszystko odbyło się za pomocą przesyłania sobie muzyki internetem.

- Czy Ultravox nagra jeszcze nowy album?

- Szczerze mówiąc - nie wiem. Mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi. Wszystko zależy od terminów. Zebranie zespołu też nie jest najprostsze, bo mieszkamy w różnych miejscach świata. Mieszkam w Bath tak jak i Chris (Cross, basista Ultravox – przyp. MM), Billy mieszka w Londynie, a Warren (Cann, perkusista Ultravox – przyp. MM) w Los Angeles. Co więcej – dwóch z nas ma regularne prace niekoniecznie związane z muzyką. Myślę, że album „Brilliant” był sukcesem zarówno emocjonalnym, jak i muzycznym. Byłoby wspaniale sprawdzić, czy jeszcze coś twórczego się w nas kryje, co moglibyśmy nagrać jako Ultravox.

- Poczekamy zatem. Dziękuję Ci za rozmowę

- Dziękuję bardzo!

Zdjęcie: Grzegorz Szklarek

TUTAJ galeria zdjęć z warszawskiego koncertu Midge Ure'a.

Polityka prywatnościWebsite by p3a