- Działasz w branży muzycznej od wielu lat i dopiero teraz wydałaś debiutancki solowy singel „Ulatuje”. Co zadecydowało o takim właśnie momencie premiery tego utworu?
- Mój solowy materiał ukazuje się akurat w tym roku, ponieważ wcześniej nie myślałam o samodzielnej karierze jako wokalistka. Kiedy w mojej głowie zrodził się plan, by wyjść ze strefy komfortu, zaczęłam pracować nad własnymi piosenkami. Spotykając na swojej drodze wielu muzyków z którymi miałam okazję i przyjemność tworzyć dotarłam do tego momentu w którym jestem. Na pisanie i komponowanie potrzeba sporo czasu. Planowaliśmy letnią premierę, ponieważ jak dla mnie Ulatuje jest bardzo letnio-wakacyjnym utworem. Dlaczego 18 lipca? Dostałam od wydawcy kilka propozycji dat i z moich obliczeń numerologicznych wynikało, że osiemnastka jest idealną liczbą (śmiech).
- Czy ta kompozycja jest zapowiedzią Twojej płyty długogrającej? Czy masz więcej gotowych kompozycji?
-Tak, kolejne utwory są nagrane i skończone. Premiera drugiego singla już we wrześniu. Wkrótce potem, ale jeszcze nie wiem w jakim odstępie czasu, pojawią się nowe piosenki i finalnie EPka. Następnie po niej moja debiutancka płyta długogrająca. Być może trafi na nią któraś z piosenek z ep-ki, zobaczymy, jak to się wszystko ułoży.
- Masz spore doświadczenie w branży muzycznej, śpiewałaś między innymi jazz i soul. Dlaczego na tym singlu poszłaś w stronę electro-popu?
- Dlatego, że w Polsce jest bardzo ciężko przebić się z muzyką soulową czy jazzową. Poza tym bardzo lubię elektronikę i jestem w niej zakochana od dawna. A pop? Natury nie da się oszukać, pisanie chwytliwych melodii jakoś samo mi przychodzi :)
- Czy w kolejnych nowych utworach usłyszymy jazz i soul?
- Raczej nie. Jeśli chodzi o warstwę muzyczną to wciąż będzie ona oscylowała wokół nowoczesnych, elektronicznych brzmień. Podczas pracy eksperymentujemy z różnymi gatunkami natomiast ciężko je od siebie oddzielić. Drugi singiel pokaże nieco inną paletę barw, więcej klubowego klimatu i mięsistych syntezatorów. Mam nadzieję, że słuchacze będą pozytywnie zaskoczeni!
- Przy nowym singlu współpracowałaś z teamem muzyków oraz producentów. Jak Ty się odnajdywałaś w tym zestawie personalnym? Co od Ciebie zależało, w jakich kwestiach miałaś decydujące zdanie?
- Ode mnie zależało i nadal zależy wiele kwestii. Oczywiście najważniejszy jest wspólny kierunek i dogadywanie się tam gdzie to możliwe, ale jeśli coś nie wychodzi to nie przymykam oczu, tylko walczę o jak najlepszy efekt końcowy. Zresztą każda z osób z którą pracuję ma taki sam cel. Podczas pracy daję swoje uwagi i nie pozostaję bierna. Tak samo jest w drugą stronę. Kiedy słyszę od chłopaków, że być może powinnam jeszcze pomyśleć nad linią wokalną, to oczywiście biorę to do siebie i szukam. Chyba, że jestem w 100% przekonana do tego co stworzyłam, to nie ma przebacz. Pracujemy nad muzyką razem, razem szukamy brzmień i razem dążymy do tego, żeby każdy był zadowolony. Choć nie ukrywam, że nadal współpraca na linii kobieta-mężczyźni nie należy do najłatwiejszych i ciągle muszę się dwa razy mocniej rozpychać łokciami i dwa razy głośniej krzyczeć (śmiech).
- Nowy singel wyprodukował Szatt. Jak doszło do Twojej współpracy z nim?
- Było to jedno z moich muzycznych marzeń. Dwa lata temu zespół Kroki, którego muzykiem jest Szatt grał zamknięty koncert, a mnie udało się wygrać wejściówkę. Po ich występie podeszłam do Szatta i rozmawialiśmy o moich planach muzycznych. Potem kilka razy próbowałam napisać do niego maila, ale jakoś nie mogłam się odważyć (śmiech). Dopiero w momencie, kiedy miałam gotowy singel okazało się, że on już go przesłuchał i powiedział, że jest dobry. Uznałam wówczas, że współpraca jest nam pisana (śmiech).
Jego rola przy nagrywaniu tego utworu polegała na tym, by dodać smaczków, coś wydobyć, coś schować. Dużo rozmawialiśmy przez telefon, wymieniliśmy sporo maili. I oto mamy efekt końcowy.
- Dlaczego tekst „Ulatuje” jest po polsku? Nie jest to tak oczywiste pytanie, jeśli posłuchamy polskich artystów electro-popowych (i nie tylko)…
- Pomimo tego, że jestem po romanistyce, a także znam angielski, to w żadnym języku nie czuję się tak swobodnie jak w polskim. To zupełnie inny sposób myślenia, bo nasz język i jego niuanse znam od podszewki. Nie uważam się za naczelną tekściarkę RP, ale przykładam dużą wagę do tego, co chcę przekazać, do każdej frazy, słowa oraz do tego, by tekst dobrze brzmiał od strony rytmicznej. Bo nie chodzi tylko o to, by przelać wszystkie swoje myśli, ale połączyć je z muzyką i stworzyć spójną, ładnie brzmiącą całość. I choć wcale nie jest łatwiej, to jednak pisząc polskie teksty trafia się do większej grupy osób, a to akurat jest bardzo ważne.
- Skąd czerpiesz inspiracje do tekstów?
- Zapisuję wszystko, co mi przyjdzie do głowy w telefonie, w komputerze i w zeszycie. Obojętnie gdzie jestem. Oczywiście potem nie mogę tego znaleźć (śmiech). Wyciągam zdania z filmów, z książek, z tego co usłyszę. Obserwuję to, co się dzieje wokół mnie. Zapisuję a później myśli i zdania same się łączą. Tak samo jest z liniami melodycznymi. Wszystko rejestruję na dyktafonie. Potrafię na środku ulicy wyjąć telefon i coś do niego zaśpiewać.
- Jako romanistka nie myślałaś, by napisać tekst po francusku?
- Tak, ale nie na polski rynek, a na pewno nie na tym etapie, na którym teraz jestem. Myślałam natomiast, by nagrać jakiś francuskojęzyczny cover, ale i tak pierwszy będzie angielski. Mam świadomość, że niewiele osób mogłoby być zainteresowanych francuskojęzyczną piosenką.
- Dziękuję za rozmowę.
Foto: Mateusz Czech