PrimordialMaciej Majewski

Primordial

Alan Averill - frontman irlandzkiej formacji metalowej Primordial ma idealne wyczucie miejsca i czasu. Przed koncertami w Krakowie i Warszawie opowiedział nam nie tylko o swojej perspektywie wobec ostatniej płyty “How It Ends”, ale także wyraził m.in. swoją opinię na temat branży muzycznej oraz jak zapatruje się na przyszłość zespołu.

MM: Widziałem wasz koncert w ubiegłym roku na Summer Dying Loud niedługo przed wydaniem „How It Ends”. Jak zmieniła się twoja perspektywa względem tej płyty od momentu jej wydania?

AA: Jestem za niego bardzo wdzięczny. Uważam, że to naprawdę dobry album. W momencie jego wydania mieliśmy nawet myśl, by wyrzucić z niego jeden lub dwa utwory i wydać je jako single, bo razem z nimi płyta jest trochę za długa…

MM: Bez przesady. Ta płyta ma 65 minut.

AA: I właśnie w tym rzecz. To wszystko wina Spotify i platform streamingowych, które pozbawiły odbiorców jednego z najwspanialszych artystycznych artefaktów XX wieku, czyli longplaya. Zamiast tego mamy coś, co jest kontrproduktywne dla artystów, co jest gówniane. Jako artysta, który... Jeżeli patrzysz na liczbę streamów i popularność danej muzyki, wychodzi na to, że lepiej wypuścić jedną piosenkę każdego miesiąca zamiast całej płyty. Ale wtedy nie dostajesz zaliczki od wytwórni fonograficznej, co oznacza, że nie dostaniesz żadnej promocji. Ale widzę to po liczbę statystyk. Jeśli pierwszy utwór z płyty odtworzony jest np. 400000 razy, to gdy dojdzie się do utworu numer 7, odtworzenia spadają np. do 60 tysięcy. Dzieje się tak, ponieważ ludzie nie mają czasu się skupić.. Być może najlepsze, co można zrobić, to wypuścić dziesięć singli z dziesięcioma fajnymi, niskobudżetowymi klipami i to wszystko? A może trzeba wydawać więcej bangerów, utworów, które rezonują z ludźmi? To smutne, ale to mamy rok 2025. To, co mnie wkurza, to fakt, że wspaniałe utwory po prostu giną w przestrzeni, a ja lubię je wykonywać na żywo. Chcę je śpiewać i chcę widzieć, co się dzieje, kiedy je zagramy i jakie wywołują reakcje. Chcę żyć w tych piosenkach przez chwilę. Primordial jest takim zespołem, który nie obija się w studio. Gdy nagrywamy, niektóre z utworów są rejestrowane za pierwszym podejściem. Tak było w przypadku „How It Ends”, kiedy trzy z nich zrobiliśmy w 10 minut. Napisałem teksty i jazda. Może to jest naturalne. Nie wiem.

MM: Wydaje mi się, że to podejście najbliższe szczerości muzyki.

AA: Być może, ale dla mnie prawdziwość muzyki jest wtedy, gdy gra się ją w jednym pomieszczeniu z kilkoma innymi ludźmi i doświadczanie wysiłku, jaki się inwestuje w jej tworzenie piosenkę. To też jest prawdziwa rzecz. Wracając do Twojego pytania – zdaję sobie sprawę, że schodzimy nieco z głównego radaru muzycznego. Nasz peak był w 2008 roku, a potem w 2014 roku. A potem poszło tak w inną stronę. Przychodzą nowe pokolenia słuchaczy, zostajesz albo w obrębie kultu, który bazuje na twojej najlepszej spuściźnie, którą tworzyłeś w młodym wieku. Dziś ci ludzie, którzy wtedy cię słuchali, są w tym samym wieku, jak ty. I jeśli próbujesz się na nowo wymyśleć takimi samymi środkami jak wtedy, to po prostu wyglądasz głupio. Nie będziesz miał 30 lat na zawsze. To nie tak działa.

MM: Nie jesteście jednak zespołem, który jest zmuszony nagrywać nowy album co roku. Powiedziałeś w jednym z wywiadów, że nagrywasz tylko wtedy, kiedy masz coś do powiedzenia i kiedy chcesz to zrobić.

AA: To prawda. Nie mamy etyki pracy. Nie chodzimy każdego tygodnia do sali prób i próbujemy coś tworzyć. To się dzieje powoli. Mamy jakiś riff i z niego coś powstaje. Potem kolejny i tak się to zbiera. A gdy już tych pomysłów mamy odpowiednią liczbę, bookujemy studio i staje się to bardziej realistyczne. Natomiast nie jesteśmy profesjonalnym zespołem, który jest całym naszym życiem. To nie jest nasza praca, a moment, kiedy mogłaby nią być, minął. Mając 50 lat, nie mówisz: "Hej, przy okazji, rzucam pracę i zostaję profesjonalnym muzykiem i to w czasach, kiedy trudniej, niż kiedykolwiek utrzymać się z grania regularnych tras koncertowych". Tak to nie działa. I w przypadku „How It Ends” też nic nie było wymuszone. Pierwszy utwór zrobiliśmy pod koniec lockdownu. W trakcie jego trwania nie robiliśmy nic – nawet się nie spotykaliśmy. A gdy dostawałem w plikach propozycje riffów od Póla (MacAmhlaigha, basisty Primordial – przyp. MM), nie otwierałem ich. Na 2,5 roku odłożyliśmy zespół na półkę... W Primordial chodzi o to, żeby być i działać razem, aby uwiarygodnić proces, w jakim powstaje nasza muzyka. Mimo tego, mam trochę wątpliwości odnośnie „How It Ends”. O czasie trwania już mówiłem, ale nam wątpliwości, że była też kwestia okładki. Mieliśmy projekt, który mi się bardziej podobał, niż ten, który został wybrany, ale nikomu innemu nie odpowiadał. Tym razem jednak powinienem postawić na swoim… Za każdym razem, kiedy nagrywamy płytę, robię z 15 projektów okładek. Wtedy pojawia się coś, co w pewnym sensie jest iluzją wyboru. To dlatego, że od momentu, kiedy zaczynamy to nagrywać, w mojej głowie zaczynają pojawiać się obrazy i dlatego robię wiele różnych opcji okładek. Lubię je wszystkie, ale to oznacza, że zawsze mam najwięcej możliwości wyboru, ponieważ nikt inny ich nie robi (śmiech). Zwykle przechodzi jeden lub dwa wybory, które podobają się wszystkim. Esencja bycia w zespole, iluzji demokracji (śmiech).

MM: Mówiłeś, że ten album jest konceptem oraz to, że dziś najlepszym sposobem byłoby nagrywanie jednej lub dwóch piosenek, wypuszczanie ich, a następnie kolejnych. Może najlepszą rozwiązaniem byłoby wydawana ep-ek?

AA: Tak, ale wtedy nie otrzymujesz żadnych pieniędzy od wytwórni, by to zrobić. Nie dostajesz zaliczki. Oni nie chcą tego, nikt nie chce tego. Jeśli to zrobisz, otrzymujesz kilka tysięcy euro i robisz to zrobisz dalej samodzielnie. Niby to jest w porządku, ale po prostu tak to nie działa. Nie na to opiewa kontrakt, który się podpisało. Najlepszym rozwiązaniem jest to, żeby zrobić pojedyncze piosenki, a potem zrobić cały album. To wymaga tak dużo więcej pracy.

MM: Skoro o tym mowa - pracujesz jeszcze w Metal Blade?

AA: Niezupełnie, choć wciąż robię pojedyncze rzeczy z nimi. Wciąż pomagam jako A&R, ale nie w taki sam sposób, jak wcześniej. Zawsze jedna robię coś w tym biznesie, niezależnie, czy to jest konsultacja, czy zajmowanie się prawem copywritingu, wyjaśniając coś temu, czy tamtemu… Sposób w jaki biznes muzyczny zginął, to fakt, że wytwórnie szukają teraz zespołów, które już się wybiły w mediach społecznościowych. Takich, które już są znane na Tik Tok-u itd. W zasadzie teraz artysta tworzy sobie publiczność, a wcześniej zajmowała się tym wytwórnia. A jeśli jesteś artystą bez słuchaczy, to myślę, że żadna wytwórnia się tobą nie zainteresuje, niezależnie od tego, jak zajebistą muzykę tworzysz.

MM: Wiele albumów Primordial opiera się na wydarzeniach historycznych, czymś, co się stało wiele lat temu. Wiem, że zawsze jesteś bardzo przygotowany do nagrywania pod kątem merytorycznym. Z perspektywy 35 lat waszej działalności, potrafisz wskazać swój ulubiony czas w historii świata, który Cię najbardziej inspiruje?

AA: Przy pisaniu płyty „Exile Amongst The Ruins” byłem całkiem zafascynowany synergią religii, nauki, chemii, alchemii, a także narodzinami społeczeństw okolicznych oraz nowego rodzaju europejskiego identyfikacji w połowie wieku XVII do połowy XVIII. Z kolei przy tworzeniu „To The Nameless Dead” zanurzyłem się w historii imperiów, ekspansji, zmian granic oraz krajów, które już nie istniały. Moment, w którym dany kraj przestał istnieć albo jest poddany do początku innym, zachowując jednak język i folklor… Wybieram różne rzeczy. Jestem zainteresowany całą historią, ale podoba mi się okres od roku 1650 do pierwszej wojny światowej. Ciekawi mnie okres XIX wieku po inicjalnej rewolucji industrialnej, przez ruch społeczny, wiek w Wiktorii i pierwszą wojnę światową. Natomiast nigdy nie byłem mocno zainteresowany poprzednim wiekiem od 60-ch. Nigdy nie chciałem pisać piosenek o mitologicznych wojownikach, którzy nigdy nie byli, robiąc heroiczne prawa, Napisałem jednak utwory o starożytnym Rzymie.

MM: Nadal jesteś też zaangażowany w inne projekty. Znam Twoją opinię na temat Blood Revolt, ale chciałem zapytać o Dread Sovereign, ponieważ ostatni album „Alchemical Warfare” wyszedł w 2021 r. Przygotowujesz coś nowego w tym temacie?

AA: Tak, mam nadzieję, że zrobimy nowy album w tym roku. „Alchemical Warfare” został zmarnowany przez lockdown, a uważam, że to cholernie dobry album. Mieszanka Motörhead, Venom, Manila Road i Candlemass, w której jest także Diamond Head i Black Sabbath. Ten zespół to dla mnie także okazja, żeby pograć na basie i jednocześnie pośpiewać. To zupełnie inna estetyka. Zajmuję się całą produkcją i piszę większość materiału. Bones też napisał trochę piosenek. To jest świetna zabawa, trochę mniej poważna. To po prostu mojego alter ego.

MM: Widzisz perspektywę dla Primordial, na następne 10, czy 15 lat?

AA: Nie, nie, nie. Od samego początku nigdy nie widzieliśmy długiej perspektywy. Nie widzę jej także teraz. Za 15 lat na pewno będzie po wszystkim. Ale czy będę robił to samo w wieku 60 lat? Powiedziałbym, że nie, ale wtedy, kiedy miałem 20 lat, nie myślałem, że dojdę do 30, więc, nie wiem. Często nie myślimy o tym, nie mamy planów. Primordial nie jest zespołem, która siedzi i ma plan biznesowy, czy coś takiego. Po prostu idziemy razem i próbujemy zrobić najlepsze możliwie płyty. Póki co, nikt nie mówi o końcu zespołu, ale przyjdzie taki moment, w którym nic nie możesz zrobić, nie możesz uciec od czasu. Z drugiej strony - nie jesteśmy jeszcze tak cholernie starymi ludźmi. Kiedy założyliśmy zespół, mieliśmy o 15-16 lat. Teraz mamy od 48 do 51-52. Nie myślę o tym za dużo, Mam świadomość, że większość naszej kariery jest za nami.

Polityka prywatnościWebsite by p3a