MM: To przypadek, że zarówno biografia jak i nowa płyta Vadera wyszły mniej więcej w tym samym czasie?
JS: Na ostatnim etapie ustaliliśmy obaj z Peterem, że dobrze będzie tak to zrobić, chociażby dlatego, że wydawanie książki np. na kilka miesięcy przed nową płytą nie miałoby sensu, bo fani również chcieliby dowiedzieć się czegoś o tym nowym wydawnictwie, więc odczekaliśmy te kilka miesięcy z książką. Natomiast to też nie było tak, że celowaliśmy w tę płytę i moment jej wydania. Gdy książka była gotowa, sprawdziliśmy kiedy najlepiej byłoby ją wydać.
PW: Skoro książka powstawała kilka lat, to ten jeden dzień mogliśmy poczekać (śmiech).
JS: W Vaderze dzieje się tyle rzeczy, że każdy moment na wydanie książki jest zarówno dobry, jak i zły, bo za chwilę znowu będzie np. kolejna trasa, czy jakieś inne wydarzenia związane z zespołem. Mogliśmy poczekać do punktu X lub do punktu Y. Trzeba było jednak tę pępowinę przeciąć i doszliśmy do wniosku, że premiera płyty jest na to najlepszym momentem. Historia oczywiście toczy się dalej i kto wie, czy za kilka lat nie trzeba będzie dopisać kolejnego rozdziału.
MM: „Wojna Totalna” powstawała 6 lat. Czy były jakieś elementy, części historii Vader, który sprawiły Ci problem, jeśli chodzi o dotarcie do źródeł? Coś, o czym wiedziałeś, natomiast nie mogłeś tego wykorzystać ze względu na brak potwierdzenia danej historii u źródła?
JS: Nie, materiału było dużo więcej, niż to, co znalazło się w książce, natomiast trzeba dokonywać selekcji. To jest historia Vadera opowiedziana z mojej perspektywy. Decydowałem, co jest bardziej istotne, a co mniej. Chociaż rozmawiałem z blisko setką ludzi związanych z Vaderem, zarówno byłymi muzykami, jak i ludźmi, którzy realizowali nagrania zespołu itd., to nie wszystkie rozmowy weszły do książki, bo były to rzeczy, które niewiele wnosiły do samej historii. Oczywiście nie dotarłem do wszystkich osób i nie wszyscy, do których dotarłem chcieli rozmawiać na ten temat. Niektórzy zdecydowali się nie komentować swojego udziału w Vaderze. Natomiast książka ma taki charakter jaki chciałem, żeby miała. Choć oczywiście zawsze można daną historię, szczególnie trzydziestoletnią tak aktywnego zespołu opisać szerzej. Pytanie tylko: po co? To jest esencja i sądzę, że jest co czytać. Chodzi też o to, żeby czytelnika nie zamęczyć setką faktów, dat, drobiazgów, tym bardziej, że większość z nich można znaleźć w Internecie. Historia Vadera mnie zachwyciła i po prostu ją opowiedziałem.
MM: A czy z warsztatowego punktu widzenia: potwierdzając daną informację dwukrotnie, usłyszałeś na przykład od kogoś daną historię, zafrapowała Cię i próbowałeś ją potwierdzić w jeszcze innym źródle i to się nie udało?
JS: Zdarzało się, że różne osoby miały odmienny punkt widzenia na daną historię, czy pamiętały konkretną, ważną sytuację trochę inaczej. I to w książce się znalazło. Na przykład inaczej historię kręcenia teledysku dla MTV opowiadają Peter i Mariusz (Kmiołek, menedżer Vadera – przyp. MM), bo mieli podobne doświadczenia i perspektywę, a inaczej Finowie, którzy wówczas przyjechali do Polski i nad tym teledyskiem pracowali. Inaczej o powodach i atmosferze rozstania z zespołem opowiadał muzyk X, wydalony za to i tamto, a inaczej tę sytuację pamięta Peter. Kiedy trzeba było - konfrontowałem te dwa punkty widzenia i znalazło się to w książce. Najczęściej te świadectwa były zbliżone. Z faktami się nie dyskutuje. Można oczywiście je komentować, natomiast w jakimś stopniu jest to książka historyczna, a historia ma jedno oblicze.
MM: A czy było tak, że ktoś miał zupełnie odmienne wizje na temat danego wydarzenia?
JS: Nie sądzę, że były jakieś wydarzenia, w stosunku do których ktoś miałby skrajnie odmienne wizje.
PW: To jest historia trzydziestoletnia i w tym czasie pojawia się mnóstwo ludzi. I tak jak z każdą historią zdarzają się skrajne albo odmienne, bardzo subiektywne opinie. Wiadomo, że niektórzy koledzy związani z daną historią, starali się wyjść z opresji – że tak powiem - zwycięsko. Natomiast Jarek zostawia osąd i opinię czytelnikowi. Znając całą książkę można się dużo dowiedzieć o mnie i potem na tej podstawie ocenić, kto jest bliższy prawdy.
MM: 24 czerwca będziesz specjalnym gościem pierwszej w Europie wystawy fotografii koncertowej Per’a Ole Hagena pt. „Norwegian Metal – in Concert”, która odbędzie się w warszawskim klubie „Progresja Music Zone”.
PW: Tak, niedawno otrzymałem telefon z Ambasady Norweskiej z zaproszeniem mnie jako honorowego gościa na to wydarzenie. Szczerze mówiąc, początkowo mnie to zdziwiło, bo chodzi tutaj o black metal norewski. Mam kontakt z tymi ludźmi z tego względu, że pamiętam stare czasy dla tego gatunku. Poza tym znałem się z ludźmi, którzy już niestety odeszli z tego świata jak np. Dead, czy Eronymous z grupy Mayhem w bardzo dawnych czasach. Tak naprawdę te kontakty obecnie pozostały, ale bardziej z sentymentu. Lubiłem część tych rzeczy, ale nigdy nie byłem fanem takiego grania. Natomiast zawsze popierałem przyjaźń i kontakty między ludźmi poprzez „trading tapes”, czyli wymianę kaset z nagraniami. Bardzo mi miło, że ktoś pamiętał to w tym kierunku i że mogę być kimś, kto czyni honory w naszym kraju wobec tego wydarzenia. Z drugiej strony jestem zszokowany, że taki kraj jak Norwegia może być tak dumny ze swoich artystów, że wspierają i nagradzają swoje zespoły, które jeżdżą po całym świecie jako zespołu norweskie. Oni są dumni z tego, że norweska muzyka metalowa miała tak wielki wpływ na sztukę na całym świecie. Nie ukrywają tego, będąc krajem raczej katolickim, podobnie jak Polska i potrafią z pomocą Ambasady zorganizować wystawę w innym kraju, by pokazać jak wyglądała historia tego ruchu metalowego, nawet pomimo różnych dziwnych, czasem wręcz kryminalnych sytuacji, które odbywały się tam w związku z tą sceną. Gdy widzę, jak wygląda to w naszym kraju, gdzie co prawda żaden z zespołów metalowych nie oczekuje jakiegoś wielkiego wsparcia, ale gdzie promocja takiej muzyki jest po prostu wstydem dla mediów, czy ludzi odpowiedzialnych za kulturę. Ludzie nie tylko nie są z tego dumni, ale nawet próbują usunąć to w cień, a polskie zespoły są obecnie bardzo silnym elementem na całym świecie i powinniśmy być z tego dumni.