- Podczas koncertów promujących waszą debiutancką płytę gracie w składzie poszerzonym do siedmiu osób. W związku z tym musieliście przearanżować utwory. Czy zrobiliście to w skali 1:1 czy też dokonaliście znaczących zmian?
- Sporo się zmieniło. Przede wszystkim większość utworów została wydłużona. Wiesz, gdy na scenie jest aż siedmiu muzyków, to bije z nas niesamowita energia, którą czerpiemy z bycia kolektywem. Nie potrafimy po prostu zakończyć piosenek w tych „przepisowych” 3-4 minutach, zwłaszcza, gdy widzimy, że publiczność znakomicie się bawi pod sceną.
- Myślę, że lubicie też wyzwania. Przecież moglibyście wyjść na scenę we dwóch, z laptopami i po prostu zagrać te utwory w wersjach zbliżonych do studyjnych…
- Oczywiście, że byłoby to dla nas rozwiązanie bezpieczne i nie wymagające wiele wysiłku. Ale co to za przyjemność grać co wieczór praktycznie to samo? Poza tym, lubimy sobie stawiać poprzeczkę coraz wyżej i rozwijać się jako zespół.
- Gdy przygotowywaliście nowe wersje utworów z albumu „Jungle”, to czy dodatkowi muzycy, którzy z Wami współpracują, mieli coś do powiedzenia w kwestiach aranżacyjnych? Dawali Wam jakieś pomysły od siebie czy też musieli grać to, co wy im kazaliście?
- Najpierw musieliśmy dokonać podziału ról: kto będzie grał na jakich instrumentach w wersjach live. Gdy już tego dokonaliśmy, każdy musiał nauczyć się swoich partii. Jednak nie chcieliśmy nikomu mówić: „masz grać tak i tak”. Im dłużej graliśmy próby, tym każdy z nas coraz więcej eksperymentował z brzmieniami, co przekładało się na rozwój utworów. Postawiliśmy na naturalność, więc każdy z nas oraz zaproszonych muzyków mógł wykazać się twórczą inwencją i mógł popisać się swoimi umiejętnościami.
- Jungle to w tej chwili, razem z dodatkowymi muzykami, siedem osób. Czy chcecie utrzymać tę formułę zespołu także po zakończeniu trasy koncertowej?
- Myślę, że tak. Nie wiem, czy to będzie akurat tylu muzyków, ale na pewno jacyś będą. Pierwszą płytę nagraliśmy praktycznie we dwóch: ja i T. Drugi album będziemy chcieli zarejestrować z większym udziałem żywych instrumentów. A my nie umiemy grać na przykład na perkusji czy instrumentach dętych. A skoro już współpracujemy z tak znakomitymi muzykami, to jest bardzo prawdopodobne, że skorzystamy z ich pomocy także w przyszłości.
- Jak oceniasz waszą debiutancką płytę z perspektywy tych kilku miesięcy jakie minęły od jej wydania? Czy gdybyś mógł cofnąć czas, coś byś na niej zmienił?
- Hmmm, ciekawe pytanie. Płyta „Jungle” była podsumowaniem pierwszego etapu działalności naszej grupy, a jednocześnie świadectwem ówczesnej formy zespołu i tego, jak wtedy brzmieliśmy. Oczywiście, że patrząc z perspektywy czasu, coś moglibyśmy tam zmienić, zwłaszcza po tym, jak zaczęliśmy te utwory rozwijać w wersjach koncertowych. Jesteśmy z „Jungle” zadowoleni, ale czasu już nie cofniemy, a my cały czas rozwijamy się jako muzycy, kompozytorzy i producenci. Więc zdobyte w ten sposób doświadczenie spożytkujemy na kolejnej płycie.
- Skąd czerpiecie inspiracje do pisania tekstów waszych utworów?
- Nie zakładamy sobie, że będziemy pisać teksty „o tym” lub „o tamtym”. Pozwalamy, aby tematy same do nas przypływały, aby to działo się samoistnie. Na pewno bazujemy na obserwacjach świata który nas otacza, a także ludzi, którzy są wokół nas. Uważam, że teksty na „Jungle” poruszają uniwersalne tematy, takie jak miłość, przyjaźń, życie w dużym mieście, ale jednocześnie są one bardzo emocjonalne.
- Ważnym elementem twórczości Jungle są świetne teledyski. Skąd braliście pomysły na nie?
- Pomysły na klipy powstawały podczas tworzenia piosenek. Mieliśmy w głowach pewne wizualne skojarzenia powiązane z poszczególnymi kompozycjami, jak np. jazda na rolkach w „The Heat”. Gdy już wybraliśmy piosenki, do których nakręcimy teledyski, zaczęliśmy te pomysły rozwijać i realizować – między innymi wspólnie z zaproszonymi tancerzami. Chcielibyśmy zrealizować te klipy w gorącym, tropikalnym klimacie, ale musieliśmy zadowolić się naszym naturalnym otoczeniem czyli Londynem (śmiech).
- No właśnie - Londyn. Jest to miasto w którym się wychowaliście i jednocześnie miejsce, w którym mieszają się muzyczne klimaty ze wszystkich stron świata. Jak ta wielokulturowość wpływa na muzykę Jungle?
- Londyn to świetne miejsce na dorastanie. Dojrzewasz chłonąc te wszystkie dźwięki, zapachy z całego świata. Nie możesz przed tym uciec, nawet jeśli bardzo byś chciał. Siłą rzeczy nasiąkasz również muzyką: z Karaibów, Afryki, Indii czy wschodniej Europy. Zarówno ja, jak i T. wychowaliśmy się niedaleko Shepherds Bush, gdzie jest ogromny targ, na którym sprzedawane są przeróżne rzeczy z dziesiątków krajów. Pamiętam, że mając kilka czy kilkanaście lat wielokrotnie tam chodziłem i stykałem się z przedstawicielami różnych kultur. Słuchałem również muzyki z tamtych krajów: indyjskich bębnów, japońskich instrumentów ‘kodo’ czy wschodnioeuropejskiej, undergroundowej muzyki elektronicznej. Więc ta wielokulturowość miała i ma nadal ogromny wpływ na naszą twórczość.
- Jungle powstało na początku 2013 roku i niemal od razu zdobyło ogromną popularność. W ciągu dwóch pierwszych lat istnienia zagraliście między innymi na Glastonbury Festival, na prestiżowym SXSW Festival w USA, byliście nominowani do prestiżowej nagrody Merucry Prize, w końcu wydaliście świetnie przyjętą, debiutancką płytę. Czy ta sława nie spadła na was zbyt szybko i czy nie baliście się, że może to wam bardziej zaszkodzić niż pomóc. Jestem pewien, że obaj możemy podać wiele przykładów zespołów, które sobie z tym nie poradziły.
- Nie obawialiśmy się tego, gdyż ja i T. znamy się od dzieciństwa i jesteśmy jak bracia. Zaczęliśmy wspólnie grać gdy mieliśmy po 14 lat. Poza tym jeśli zakładasz zespół, nagrywasz pierwsze single, zaczynasz koncertować, to robisz to z przekonaniem, że kiedyś uda ci się osiągnąć sukces. I co najważniejsze: tworzenie muzyki sprawia nam taką samą radość teraz, jak i wtedy, gdy zaczynaliśmy. Różnica polega na tym, że gdy byliśmy nastolatkami nikt o nas nie słyszał, a teraz naszą twórczość znają miliony osób na całym świecie. My się nie zmieniliśmy jako ludzie, nie uderzyła nam do głowy „woda sodowa”. Także jestem spokojny o dalsze losy Jungle.
- Poruszyliśmy już temat nowej płyty, ale chciałbym się zapytać, czy macie już może jakieś pomysły na nowe piosenki?
- Na razie mamy bardzo luźne pomysły na nowe kompozycje. Obecnie jesteśmy skupieni na koncertowaniu, ale po zakończeniu tournée na pewno zabierzemy się za tworzenie nowego materiału. Na pewno chcemy nagrać płytę bardziej optymistyczną i jeszcze lepszą niż pierwszy krążek. Jeśli zabierze nam to pięć lat, to tyle będziemy pracować, ale będziemy chcieli wydać produkt dopracowany do najdrobniejszych szczegółów, z którego będziemy bardzo zadowoleni.
- Dziękuję za wywiad i do zobaczenia w Polsce.
- Ja także dziękuję i pozdrawiam naszych polskich fanów!
Jungle wystąpi 21 marca w warszawskim klubie Basen oraz 22 marca w krakowskim klubie Fabryka. Info o koncertach: www.go-ahead.pl