Mela Koteluk

Mela KotelukGrzegorz Szklarek
Rozmowa z Melą Koteluk na temat jej nowej płyty "Spadochron", recepty na dobrytekst piosenki i współpracy z grupą Scorpions.

Cantaramusic: Przygotowując się do tego wywiadu, szukałem w internecie informacji o Tobie. Nie znalazłem nic na temat początków Twej przygody z muzyką. Możesz nam o tym opowiedzieć?

MK: Może zabrzmi to banalnie, ale już od dziecka bardzo lubiłam muzykę. Natomiast nigdy nie miałam w planach zajmować się śpiewem zawodowo. O tym zaczęłam myśleć później, gdy na jednym z warsztatów muzycznych poznałam Elżbietę Zapendowską. Zostałam "wciągnięta" w śpiewanie przez nią i reżysera Andrzeja Głowackiego. Dla mnie muzyka była środowiskiem naturalnym. Później okazało się, iż z łatwością pisze mi się teksty, które udostępniam innym artystom. I tak, krok po kroku, minęło 10 lat od momentu, gdy zajęłam się śpiewem.

Cantaramusic: A propos tekstów Twego autorstwa. Są one dla mnie jednym z największych atutów albumu "Spadochron". Skąd czerpiesz inspiracje do nich?

MK: Nie mam jednej metody na napisanie tekstu. Najczęściej bywa tak, że gdy komponuję piosenkę, to tekst powstaje równolegle z linią melodyczną, a potem dochodzi harmonia. Natomiast, gdy piszę dla innych artystów, dostaję podkład muzyczny i wtedy główkuję o czym ten utwór opowiada. Najrzadziej do słów powstaje muzyka. A frazy czy fragmenty tekstów powstają w mojej głowie najczęściej wtedy, gdy jestem zaganiana, nie szukam słów, nie mam czasu na analizę.

Cantaramusic: Obserwujesz ludzi? Przypadkowe zdarzenia?

MK: I to i to. Bardzo lubię rozmawiać z ludźmi. Bardzo często wpadamy w takie "ściegi" intymno-emocjonalno-osobiste. Ludzie przeżywają emocje i to jest dla mnie inspiracją.

Cantaramusic: Tytuł płyty "Spadochron" zostal zaczerpnięty od nazwy jednej z piosenek. Czy ma ona dla Ciebie szczególne znaczenie?

MK: Tak, jak najbardziej. Przede wszystkim była to pierwsza piosenka, dzięki której w ubiegłym roku zwróciliśmy na siebie uwagę mediów i słuchaczy. Okazało się, iż wiele osób utożsamia się z tekstem tej kompozycji. Dlatego od tego "Spadochronu" wiele spraw ruszyło do przodu (śmiech). Ale też lubię wszystko, co jest trwałe, zabiegam o to w swoim życiu. A spadochron jest dla mnie takim symbolem ochrony, wiąże się z przeżyciem.

Cantaramusic: Jedenaście z dwunastu tekstów na płycie jest po polsku. Jedynie zamykająca płytę kompozycja "In The Meantime" jest zaśpiewana po angielsku...

MK: Na początku był zamysł, aby wszystkie teksty były po polsku. Chodziło o utrzymanie spójności w przekazie. Natomiast nie do końca komfortowo czułam się ze świadomością, iż "In The Meantime" nie trafi na "Spadochron" i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się ukaże. Bardzo lubię tę piosenkę i zależało mi, aby jednak ukazała się na tej płycie właśnie w tej formie, w jakiej powstała. Pewien dziennikarz muzyczny słusznie zwrócił uwagę na to, że często ostatnie piosenki na płytach są takim wielokropkiem i punktem wyjścia do czegoś nowego. Więc kto wie, może kiedyś pokuszę się o angielskojęzyczną płytę. Jestem otwarta.

Cantaramusic: Jak powstawała płyta "Spadochron"?

MK: Album powstał podczas prób. Spotykaliśmy się często, z wielką radością i były to spotkania przyjacielsko-muzyczne (śmiech). Nie spieszyliśmy się, nie tworzyliśmy sztucznego ciśnienia, nie wyznaczaliśmy sobie terminów. W takiej kreatywnej materii to zabójstwo. Z wielu innych wybraliśmy 12 utworów, weszliśmy do studia, gdzie dzięki tym częstym spotkaniom, nagraliśmy płytę w zaledwie dwa dni! Postanowiliśmy, iż nawet jeśli będą jakieś niedociągnięcia, to i tak zostawimy te kompozycje tak, jak brzmią. Bez nadmiernych poprawek, retuszu, sterylności. Chodziło nam o żywą tkankę.

Cantaramusic: W Twej muzycznej biografii jest współpraca z grupą Scorpions. Nieliczni polscy muzycy mogą się pochwalić pracą u tak uznanego artysty.

MK: Basistą Scorpions jest Paweł Mąciwoda. Wiele lat temu zaprosił do współpracy trzy polskie wokalistki, które robiły chórki na koncertach Scorpions. Dwa lata temu dołączyłam do nich. Dla mnie była to lekcja przez wielkie L (śmiech). Zarówno życiowa, jak i muzyczna. Jestem nadal pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu tego zespołu. Tam wszystko jest dopięte na ostatni guzik, nie ma miejsca na przypadek. Panuje absolutny porządek, muzycy są zdyscyplinowani. Nie ma możliwości, aby ktoś na przykład spóźnił się na wyjście na scenę. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że wokalista Klaus Meine, który jest po sześćdziesiątce, "rozśpiewuje" głos przed koncertem, robi techniczne wprawki wokalne. Dzięki temu jego głos brzmi tak samo, jak 30 lat temu. Na to pozwalają sobie zawodowcy, zdecydowanie.

Cantaramusic: A z jakim wykonawcą chciałabyś najbardziej nagrać duet bądź współpracować? Może masz już jakieś plany?

MK: Bardzo chciałabym coś zrobić z Rykardą Parasol. Miałam okazję poznać się z nią w ubiegłym roku, gdy grała koncert w warszawskim CDQ. To świetna dziewczyna, wybitna artystka. Ona jest dla mnie takim komiwojażerem muzycznym, nie zarzuca kotwicy w jednym miejscu, cały czas pływa, odkrywa nowe lądy. Bardzo mi się to podoba. Jetem z nią w kontakcie mejlowym, a dodam jeszcze, iż w polskim wcieleniu jej zespołu jest 2/5 mojego zespołu (śmiech). Także czekam na nią.

Bardzo chciałabym także poznać Natashę Khan z Bat For Lashes. Bardzo ich lubię i jako ciekawostkę mogę dodać, że z tym zespołem współpracowała Polka - Zosia Gibbs, która jest ilustratorką i zrobiła dla nich kilka rysunków. Mam nadzieję, że uda mi się spotkać Natashę na tegorocznym Openerze, gdzie także my gramy.

Cantaramusic: Czy planujecie na jesieni trasę promującą "Spadochron"?

MK: Tak, jak najbardziej. Będzie to trasa klubowa. Elementem dodanym naszych koncertów będą między innymi wizualizacje VJ'a Majoneza, który współpracuje m.in. z Zakopower. Także będą to takie długo wyczekiwane spotkania z naszą publicznością, bardzo na to liczymy.

Polityka prywatnościWebsite by p3a