Pustki

Basia Wrońska / Grzegorz ŚluzNatalia Zakolska
Zespół Pustki zapełnia pewną pustkę muzyczną od 15 lat. Z okazji jubileuszu opowiedzieli nam m.in. o jubileuszowej płycie, swoich piosenkach i życiu w trasie.

Natalia Zakolska: Może na początek dość abstrakcyjne pytanie… Odczuwacie czasem jakąś „Pustkę”?

Basia Wrońska: Codziennie! Myślę, że pustka jest generalnie wpisana w ludzi wrażliwych.

Grzegorz Śluz: Od czasu do czasu się pojawia. Nie jakoś bardzo często, ale czasami jak najbardziej.

BW: Pustkę utożsamiam z niedosytem. Dla mnie to właśnie niedosyt jest siłą napędzającą człowieka do działania, do zmieniania się.

NZ: Jakiego rodzaju niedosyt czujesz najczęściej?

GŚ: A może to raczej ambicje?

BW: Niedosyt na poziomie psychologicznym. Niedosyt w tym, jak bardzo czasem jestem obecna albo nieobecna w swoim życiu, w gonitwie za swoimi wyobrażeniami, marzeniami. Generalnie wyobraźnia zawsze była polem dużego niedosytu w moim życiu! A u ciebie, Grzegorzu (śmiech)?

GŚ: Nie mam z tym problemu! Może kiedyś, jak byłem młodszy to były jakieś wariacje na temat niedosytu, ale teraz już ich nie ma. Skromnie, spokojnie, uczciwie i do przodu!

NZ: Na początku istnienia zespołu spodziewałeś się, że to będzie tak długa przygoda?

GŚ: Tak, zawsze wiedziałem (śmiech)! A na poważnie, nie myślałem o tym. Przeszliśmy różne drogi, skład się zmieniał, trzon został. Jakoś samo się to wszystko potoczyło.

NZ: Dlaczego właśnie „Wydawało się” jest tytułem płyty, na której znajdują się najważniejsze piosenki z 15 lat istnienia zespołu?

GŚ: Ta płyta tak naprawdę była pretekstem do podsumowania wszystkiego, co się wydarzyło. To nie jest stricte jubileuszowa płyta.

NZ: Ale jednak podsumowuje pewien okres w waszej pracy.

GŚ: Raczej zaznacza. Ale przy okazji był to powód do zrobienia dwóch nowych piosenek, w tym właśnie tej tytułowej.

BW: Tytuł jest wręcz..prosty. „Wydawało się” płytę, uzbierało się ich sześć. I właściwie ta płyta uświadomiła nam, ile utworów skomponowaliśmy, napisaliśmy.

GŚ: Najlepsze jest to, że wszyscy myśleli, że to nowa płyta!

BW: Dokładnie. A jej wydźwięk jest taki, że „wydawało się”, że było dużo tych płyt, ale też „wydawało się”, że to tak niewiele. Tak naprawdę to bardzo dużo.

NZ: Przyglądając się bliżej piosenkom, śpiewacie między innymi o „Doskonałym popołudniu”. Jaki jest zatem wasz doskonały dzień?

GŚ: Najlepszy dzień u artysty jest wtedy, gdy wstaje o piątej po południu!

BW: Dla mnie to dzień, w którym jest czas, aby ugotować obiad, pobawić się z dzieckiem, obejrzeć z nim totalnie głupi film rysunkowy, co bardzo lubię robić, mieć czas, by umyć włosy…

NZ: W trasie takie dni są raczej niemożliwe?

GŚ: Raczej ciężko o takie dni.

BW: Wtedy goni się ten czas. Zawsze jest jakiś „niedoczas”, jakieś spóźnienie, coś nie idzie po naszej myśli. Czasem zwyczajne próby trwają dłużej, niż się spodziewamy. Ale zauważyłam, że wraz z biegiem lat, kiedy gramy i koncertujemy, zaczęliśmy bardziej dbać o siebie. Dbamy o to, żeby mieć czas zjeść obiad! Kiedyś było to nie do pomyślenia, zespół Pustki najchętniej albo w ogóle się nie odżywiał, albo jadł co najwyżej paluszki na stacji benzynowej. Uważam, że to jednak duży progres! Ten obiad to nawet nasz mały rytuał…

GŚ: Tak, wszyscy ważyliśmy kiedyś po dwadzieścia kilo (śmiech).

BW: A teraz nie mieścimy się po trasie w drzwiach wejściowych (śmiech)!

NZ: Płyn lugola obecnie ma działanie m.in. odkażające, używa się go przy leczeniu tarczycy czy podczas wykrywania prób sfałszowania mleka i śmietany mąką. Mogłabym jeszcze długo wymieniać jego zastosowanie. Dlaczego jest punktem zaczepienia w jednej z waszych piosenek?

GŚ: Ten tekst napisał Radek Łukasiewicz, zebrał kilka punktów z pewnego okresu dzieciństwa i całkiem zgrabnie mu to wyszło w tym tekście…

BW: Tak naprawdę płyn lugola w dzieciństwie piliśmy wszyscy…

GŚ: Za sprawą wybuchu elektrowni w Czarnobylu w szkole przymusowe dawkowanie…

BW: A że zbiegło się to z latami 80., czyli latami naszego dzieciństwa, kiedy wszyscy bawiliśmy się na podwórku, mieliśmy wiele wspólnych atrakcji wychowując się w tych samych środowiskach, ta lugola była symbolem dzieciństwa.

NZ: Jedna z waszych płyt była poświęcona wierszom… Czy muzyczne interpretowanie wierszy jest wyzwaniem?

BW: Pamiętam, że mieliśmy okres w zespole, kiedy staraliśmy się jak najwięcej śpiewać po polsku. To znaczy, podczas powstawania utworu, nie piszemy po norwesku, a potem tłumaczymy na polski, tylko chcieliśmy, żeby ten tekst polski od razu naznaczał melodię i charakter utworu. Pamiętam, że z uporem maniaka przynosiłam tomik wierszy Bolesława Leśmiana, otwierałam na przypadkowej stronie i śpiewałam na oślep napisane słowa. Tylko po to, żeby się nie spotkać z angielskim! Wychodziło to całkiem fajnie! Na płycie „Kalambury” są dwa wiersze Leśmiana, jeden jest wykonany przez Kasię Nosowską. Przyznam, że to był moment fascynacji poezją, podobało nam się to, że można interpretować czyjeś teksty, sfiltrować przez siebie i odnajdywać w nich ukrytą melodię. Moim zdaniem nie ma wiersza, którego nie da się zaśpiewać.

GŚ: Fajne jest połączenie poezji z muzyką. Jestem fanem Ewy Demarczyk i chciałem, żeby ta płyta była trochę taką Ewą Demarczyk, ale oczywiście zrobiliśmy to po swojemu.

BW: Zawsze byliśmy trochę związani ze światem poetyckim. Występowaliśmy na Porcie Literackim Wrocław, jesteśmy kojarzeni i lubiani przez ludzi związanych z poezją. Kiedyś to była nasza enklawa… Zatem „Kalambury” po prostu musiały powstać.

NZ: Jak się współpracuje z takimi artystami jak Kasia Nosowska czy Artur Rojek?

BW: Zadziwiająco fajnie!

GŚ: Wspólnie się denerwowaliśmy, stresowaliśmy…

BW: Oni byli chyba jeszcze bardziej zestresowani niż my! Kasię nagrywaliśmy w Elektra Studio, nagrań dokonał Adam Toczko. To było dla nas ogromne przeżycie. Kasia jest super, jej interpretacja i głos były dla nas kojące, jest niemożliwa.

GŚ: Występowaliśmy z obojgiem…

BW: Zostało to zarejestrowane na naszym koncertowym DVD „Najmniejszy koncert świata”.

GŚ: Z Arturem spotkaliśmy się jeszcze na koncercie w warszawskich Hybrydach. Zaśpiewał na koncercie promującym „Kalambury”.

BW: To było już wiele lat temu, a wciąż wspominamy jako ogromne przeżycie. Współpraca z takimi ludźmi robiła na nas kolosalne wrażenie! Bardzo spodobały im się nasze piosenki, chcieli wziąć w tym udział… To był szok! Ale jaki przyjemny!

NZ: Natomiast płytę „Safari” postanowiliście wydać na winylu. Dlaczego?

GŚ: Jesteśmy już starzy, więc zafundowaliśmy sobie taką przyjemność.

BW: Chcieliśmy sobie zrobić dobrze, chcieliśmy sobie zrobić prezent… Oprócz tego wiedzieliśmy, że nasza publiczność, słuchacze będą zadowoleni z takiego rozwiązania. I rzeczywiście, zainteresowanie tymi płytami było ogromne. A poza tym sami jesteśmy winylowcami, wychowaliśmy się na tych płytach. Słuchałam ich bardzo dużo, nawet bajki. Ten winyl był trochę spełnieniem naszych marzeń… Mam gramofon Mister Hit i wciąż świetnie brzmi!

GŚ: Tylko po dwóch odsłuchaniach płyta jest już przerysowana jak lodowisko po meczu hokejowym…

BW: Ale ogólnie ma to urok i cieszymy się, że dożyliśmy takiego momentu, kiedy mogliśmy ten winyl po prostu wydać.

NZ: Chociaż winyle, podobnie jak kasety magnetofonowe, są już raczej przeszłością…

BW: Pewnie niedługo czeka nas opcja wydawania w Internecie, udostępnianie utworów w sieci, czasy się zmieniają. Także płyty CD bardzo lubiłam, lubiłam mieć je w ręku, zapamiętywałam napisane informacje. Teraz w zasadzie nie trzeba nawet znać okładki, by znać całą zawartość płyty. Można nie wiedzieć, kto komponował, kto zrobił zdjęcia, wyprodukował album… Szkoda, że teraz wszystko się odbywa na plikach MP3.

GŚ: Nie możemy wykluczyć, że i ten proces się zatrzyma. Brnie to w takim, a nie innym kierunku…

BW: Może za jakiś czas będzie ich powrót tak, jak z winylami?

NZ: W waszym najnowszym teledysku do piosenki „O krok” dziewczyna poprzez piosenkę wyznaje uczucie swojemu idolowi. Spotykacie się z takimi przejawami sympatii?

BW: Grzegorz ma na ten temat coś do powiedzenia!

GŚ: Absolutnie nie! Chociaż czasami się coś zdarza…

BW: Ale chyba nie aż tak… Możemy się pochwalić, mamy taką super fankę, ma na imię Ela. Widać po niej, że spotkanie z nami jest dla niej ogromnym przeżyciem. Nawet ostatnio przeprowadzała z nami wywiad! Jest bardzo zaangażowana, wie kto gdzie śpiewa, kiedy udziela wywiadów, co napisał… To strasznie miłe mieć taką osobę.

GŚ: Ja z tym nie mam problemów, zrobię groźną minę i żadne dziewczę do mnie nie podejdzie (śmiech). Inaczej z Radkiem…

BW: Fajnie by było, gdyby podchodziły (śmiech). Ale generalnie nie ma u nas sytuacji z groupies. Myślę, że chłopaki nad tym ubolewają, ja trochę mniej. Najważniejsze, że mamy kilku fanów, którzy faktycznie nimi są. Zawsze wypowiadają się na temat nowych utworów, przyjeżdżają na parę koncertów z rzędu, to jest naprawdę bardzo miłe.

NZ: W „O krok” mamy słowa: „czego się najbardziej boję przyznać, co dyskretnie spędza z powiek sny, to poczucie, że dla ciebie zrobię wszystko”. Co wy jesteście w stanie zrobić dla drugiej osoby?

BW: Ten tekst napisał  Radek. Cóż, dla osoby, którą bardzo, bardzo kocham jestem w stanie poświęcić siebie. To jest proste.

GŚ: No tak.

NZ: Jak wyobrażacie sobie siebie za następnych 15 lat?

GŚ: Staramy się jednak w to nie wnikać…

BW: Ile będę miała wtedy lat, hmm…

GŚ: Mam nadzieję, że nadal będziemy sprawni.

BW: I że nadal będziemy obecni na scenie. Będę dochodzić wtedy do pięćdziesiątki, boję się tego wieku i występowania wtedy na scenie.

NZ: Dlaczego?

BW: To chyba taki kobiecy kompleks…

NZ: Są jednak kobiety, które są starsze i wciąż starają się być aktywne na scenie.

BW: Jeśli się wszyscy zestarzejemy tak samo źle, to tak, możemy występować (śmiech). Generalnie i tak widzę siebie w domu. Wiadomo, chcę być aktywna zawodowo, ale widzę siebie właśnie w domu, z dorastającymi dziećmi, z codziennymi problemami. Ta strona życia jest mi bliższa. A zawodowo? Super byłoby widzieć siebie tworzących to, co się chce i czuje.

GŚ: Mam nadzieję, że wtedy też będziemy niezależni w swojej działalności, tak jak teraz. To chyba najważniejsze.

BW: Grzegorz, żebyś za 15 lat miał złote bębny, marynarkę w cekinach, najlepiej własne „one man show” (śmiech)!

NZ: Czego wam życzyć na zakończenie? Żeby spełniło się to, o czym opowiadacie?

BW: Chyba właśnie tego. Może następnych wspólnych 15 lat w zespole?

GŚ: Wytrwałości i żadnych dziwnych układów, pilnowania się.

NZ: Dziwnych układów - co masz tutaj na myśli (śmiech)?

BW: Grzegorzu, wytłumacz się teraz, bo ja nie wiem, o co ci chodzi!

GŚ: Jak to w świecie muzyki, nie zawsze jest różowo, kolorowo…

BW: Myślę, że chodzi ci o to, abyśmy byli niezależni?

GŚ: Tak!

BW: Abyśmy mogli zawsze podążać swoją drogą, nie martwić się o byt, bo to niestety nie zawsze idzie w parze. Na razie nam się udaje i trzymajmy kciuki, żeby to trwało…

NZ: I tego wam życzę! Dziękuję za wywiad!

BW i GŚ (wspólnie): Dziękujemy bardzo!

Foto: Jarek Rawicki

Polityka prywatnościWebsite by p3a