Amon Amarth

Olavi MikkonenMaciej Majewski
Historia Jomswikingów to główny temat nowej, dziesiątej już płyty Szwedów z Amon Amarth. O tym, jak powstawała „Jomsviking”, o zmianach w składzie i obecnej sytuacji grupy, opowiedział nam jej gitarzysta grupy Olavi Mikkonen.

MM: Perkusista Fredrick Anderson opuścił zespół rok temu. Podobno wolał skoncentrować się na grupie The Ending. Czy to prawda?

OM: Nie mam pojęcia. Wspominał, że chce zająć się tamtym zespołem, ale nie rozmawiałem z nim od czasu odejścia, więc trudno mi odpowiedzieć na to pytanie.

MM: Wasze rozstanie odbyło się w pokojowej atmosferze?

OM: Nazwijmy je separacją.

MM: Na najnowszej płycie na bębnach zagrał Tobias Gustafsson. Czy jest on już stałym członkiem Amon Amarth?

OM: Nie do końca. Na płycie zagrał w charakterze perkusisty sesyjnego, ale nie wiemy jeszcze, czy skorzystamy z jego usług na trasie. Obecnie przesłuchujemy innego gościa, który być może pojedzie z nami... To wszystko może się wydawać nieco dziwne. Wzięliśmy Tobiasa na płytę, ponieważ jest naszym starym kumplem. Chcieliśmy mieć kogoś, kto szybko odnajdzie się w trybie nagrywania. On się do tego nadał idealnie. Nie jesteśmy jednak pewni, czy da radę pojechać z nami w trasę (chwila zamyślenia)... Jesteśmy już razem dość długo i znalezienie odpowiedniego bębniarza, który wpasuje się w nas nie będzie takie proste.

MM: Po raz kolejny  produkcją zajął się Andy Sneap, który współpracował już z wami przy „Deceiver Of The Gods”.

OM: Tak, Andy to nasz przyjaciel. Potrafi stworzyć świetną atmosferę w studiu. Bez spiny i z dużą ilością śmiechu i luzu. Proces rejestracji tego materiału był naprawdę przyjemny i to zasługa Andy’ego. Poza tym jest nieodzowny, jeśli chodzi o ustawienie brzmienia poszczególnych instrumentów. 

MM: Znam historię, która stoi za „Jomsviking”. Wasz wokalista Johan Hegg wspomniał, że poczuł, że wreszcie przyszedł czas, by użyć tej historii w waszej twórczości. Myśleliście już wcześniej o tym, by ją wykorzystać?

OM: Nie wiem, czy myśleliśmy już wcześniej o tym, by wykorzystać opowieści o Jomswikingach w naszej twórczości. Tym razem po raz pierwszy mieliśmy historię, którą mogliśmy wykorzystać na całej płycie. To był główny powód jej użycia. Przez lata wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, by nagrać concept album. Nie mieliśmy jednak na niego odpowiedniego pomysłu. Tym razem było inaczej i mogliśmy naszą wizję wreszcie zrealizować.

MM: Myślisz, że wydanie dziesięciu płyt w ciągu 24 lat istnienia zespołu to dużo, mało, czy w sam raz?

OM: Dużo! Osobiście spodziewałem się, że nagramy jeden, góra dwa albumy. To niesamowite, że nadal istniejemy, przyjaźnimy się, gramy muzykę, którą kochamy i dobrze się przy tym bawimy. Mam nadzieję, że będziemy działali jeszcze przez wiele lat i nagramy sporo płyt.

MM: Pisanie nowej muzyki jest obecnie trudniejsze, czy łatwiejsze, niż w przeszłości?

OM: Myślę, że obie odpowiedzi są właściwe. Z jednej strony wiemy, jak tworzyć harmonie i które elementy do siebie pasują. Z drugiej strony – trudno jest stworzyć coś nowego, czego jeszcze wcześniej nie robiliśmy. Gdy słucham np. „The Crusher” (trzeci album Amon Amarth wydany w 2001 roku – przyp. MM), to znajduje tam wiele świetnych rzeczy, ale jest też sporo innych, których nie lubię na tej płycie i które dziś nagrałbym inaczej. Nie wiem, czy to źle, czy dobrze, że tak jest. Mogę tylko twierdzić, że obecnie jestem lepszym muzykiem i autorem muzyki, niż kiedyś.

MM: Słuchając nowej płyty, najbardziej wyróżniającym się numerem jest "One Thousand Burning Arrows". Jak powstał ten utwór?

OM: Masz rację. To najbardziej epicka piosenka, jaką kiedykolwiek napisaliśmy. To opowieść o królu, który został pogrzebany. Muzyka pasuje tutaj do tekstu. Najpierw powstała część, która otwiera go otwiera. To piosenka autorstwa Johana Söderberga (gitarzysty Amon Amarth – przyp. MM) i to on odpowiada za jej główną partię.

MM: Z kolei w „A Dream That Cannot Be” zaśpiewała gościnnie Doro Pesch. To dość mocny numer. Czyim pomysłem było jej zaproszenie?

OM: To był nasz wspólny pomysł. Potrzebowaliśmy kobiecego głosu w tym kawałku i siłą rzeczy pomyśleliśmy o Doro. Ona jest przecież królową metalu. Zgodziła się z nami zaśpiewać i wyszło świetnie.

MM: Widziałem rozpiskę koncertów po Ameryce i pojedyncze występy na festiwalach. Wybieracie się na objazd po klubach w Europie?

OM: Tak, wybierzemy się na trasę po Europie zimą. Planujemy też kilka koncertów w Polsce. Przyjedziemy ze znacznie większą produkcją, niż poprzednim razem. Będzie robiła wrażenie!

MM: Dzięki za rozmowę i do zobaczenia na koncertach!

Polityka prywatnościWebsite by p3a