dEUS

Tom BarmanGrzegorz Szklarek
Istniejąca od 30 lat belgijska grupa dEUS jest u progu wiosennej europejskiej trasy koncertowej, w ramach której 2 maja wystąpi w gdańskim klubie B90. Z tej okazji porozmawialiśmy z liderem, wokalistą, autorem tekstów i reżyserem Tomem Barmanem.

- Wkrótce zaczniecie trasę koncertową po Europie podczas której będziecie celebrować 20 rocznicę wydania albumu „The Ideal Crash”. Czy będziecie grać na niej głównie nagrania z tej płyty czy planujecie także przedstawić jakieś nowe kompozycje?

- Tak, planujemy zagrać coś nowego. Od pewnego czasu pracujemy nad nowymi nagraniami wraz z nowym gitarzystą Bruno De Groote.

- Czy to oznacza, że wkrótce, po 7 latach czekania, doczekamy się nowej płyty dEUS? Czego możemy się po nie spodziewać?

- Chcemy dać naszym fanom nową płytę studyjną jak najszybciej to możliwe, a więc najprawdopodobniej jeszcze w tym roku. Na chwilę obecną nie potrafię jeszcze określić, jak ten album będzie brzmiał jako całość, ale jedno jest pewne: nagrywając go będziemy się dobrze bawić (śmiech). Zespół jest w świetnej formie, jest w nas dużo pozytywnej energii. Będzie dobrze.

- Czy macie ulubiony sposób nagrywania nowych piosenek?

- Na początku działalności dEUS ja dostarczałem propozycje kompozycji, nad którymi potem pracowała cała grupa. Jednak na ostatnich czterech płytach tworzyliśmy piosenki zespołowo w studiu nagraniowym. Powstawały one głównie ze wspólnych jam sessions. Gdy czuliśmy, że to jest to, pracowaliśmy nad danymi utworami od strony aranżacyjnej. Jeśli chodzi o nowy album najpewniej ja znowu dostarczę gotowe piosenki i będziemy nad nimi wspólnie pracować. Wiesz, jeśli tworzysz płyty w ten sam sposób przez 20 lat to warto co jakiś czas coś odświeżyć, zmienić. Mogę więc powiedzieć, że nie mamy ulubionego sposobu tworzenia muzyki. Jestem szczęśliwy jeśli piosenki są dobre i ludzie je pozytywnie przyjmują.


- Ostatnia album dEUS „Following Sea” ukazał się 7 lat temu. Dlaczego tak długo musimy czekać na nową płytę?

- Złożyło się na to kilka czynników. Wystartowałem z nowym jazzowym projektem TaxiWars, zacząłem pracę nad nowym filmem.  Poza tym uważam, że dla dobrej kondycji zespołu trzeba czasem zrobić przerwę w działalności, bo w przeciwnym razie można by zwariować. Nie sądzę, aby możliwe było nagrywanie dobrych płyt co dwa lata. Musisz co jakiś czas zająć się czymś nowym, odświeżyć umysł i powrócić z nową energią. Nie zawsze tak działaliśmy, ale im starsi jesteśmy, tym bardziej cenimy sobie taki właśnie styl pracy.

- Czy w związku z tym, co powiedziałeś można stwierdzić, że nowa płyta będzie początkiem nowego rozdziału w działalności dEUS?

- Jak najbardziej. Jak już wspomniałem – mamy nowego gitarzystę który gra z nami już od 2 lat, będzie nowa płyta, zaczynamy nową dekadę. Tak, to będzie nowy etap w działalności dEUS i jak słyszysz z tonu moich wypowiedzi jestem tym podekscytowany. Tak jak zresztą cały zespół.

- Zawsze ceniłem w dEUS Twoje teksty piosenek. Skąd bierzesz inspiracje do ich pisania?

- Z wielu źródeł. Z książek, które czytam, filmów, które oglądam, z moich rozmyślań, obserwacji otaczającego mnie świata i ludzi, którzy mnie otaczają.  Czasem te teksty są bardzo osobiste, czasem abstrakcyjne, a zdarzają się i takie, które mają charakter spowiedzi. Inspirują mnie tak wielcy songwriterzy jak Leonard Cohen czy Capitan Beefheart. Lubię być eklektyczny, nie mam ulubionego stylu bądź tematyki.

- Uważasz siebie za klasycznego songwritera?

- Tak.

- Rozważyłbyś działalność solową jako Tom Barman? Wiesz, taki solowy projekt z gitarą akustyczną w ręku….

- Kilkanaście lat temu zagrałem serię takich solowych koncertów. Było miło, publiczność dobrze mnie przyjęła, ale nie chciałbym tego powtórzyć. Zbyt kocham dEUS i pracę zespołową, by zaczynać solowy projekt. Jest takie powiedzenie: „nigdy nie mów nigdy”, ale w najbliższej przyszłości nie widzę siebie jako solisty.


-  Jak już wspomnieliśmy na początku naszej rozmowy, na nadchodzącym tournée będziecie celebrować 20 rocznicę wydania albumu „The Ideal Crash”. Dlaczego jest on dla Was tak istotny?

- Przede wszystkim jest to świetna płyta, która jest bardzo wysoko w naszym rankingu dokonań dEUS. Poza tym muzyka, która trafiła na to wydawnictwo była syntezą tego, co stworzyliśmy w latach dziewięćdziesiątych, na poprzednich płytach czyli „Worst Case Scenario” i „In a Bar, Under The Sea”. W tamtym czasie zespół borykał się z licznymi zmianami składu. Muzycy odchodzili, wracali, atmosfera nie była najlepsza. Więc powiedzieliśmy sobie: „OK, teraz pokażemy, że pomimo wszystko potrafimy nagrać dobrą płytę”. Wyszła z tego bardzo dobra płyta, na którą trafiły bardzo dojrzałe piosenki. Poza tym ten album sprzedał się bardzo dobrze, promująca go trasa też była świetnie przyjęta. Więc jeśli mam wybrać jedną płytę dEUS, którą warto świętować, to jest nią właśnie „The Ideal Crash”.

- I pomimo bardzo dobrej sprzedaży i udanego tournée, po wydaniu tego albumu zawiesiliście działalność. Nie warto było kontynuować udaną passę?

- Nasz gitarzysta chciał odejść z zespołu, a ja nie czułem, że chcę znaleźć jego następcę. Z kolei ja byłem bardzo zmęczony tym całym zamieszaniem wokół zespołu, a wszyscy mieliśmy już dosyć 7 lat nieprzerwanego nagrywania i jeżdżenia w trasy koncertowe. Miałem też plany na nowe projekty muzyczno-filmowe. Pomyślałem sobie: „Pieprzyć to, teraz porobię coś zupełnie innego na własny rachunek”.

- A propos Twoich projektów filmowych. Jestem fanem wyreżyserowanego przez Ciebie w 2003 roku filmu fabularnego „Any Way The Wind Blows”. Wspomniałeś już, że pracujesz nad nowym projektem filmowym. Możesz uchylić rąbka tajemnicy o co chodzi?

- Tak, napisałem już niemal cały scenariusz nowego filmu. Muzykę do tego obrazu nagram z dEUS, a także z moimi dwoma innymi projektami: wspomnianym już jazzowym Taxi Wars oraz dance’owym Magnus. Dla tych, którzy mogą nie wiedzieć, Magnus tworzę wraz z belgijskim producentem CJ Bollandem. Ale wracając do filmu: chciałbym, aby jego realizacja wystartowała na początku przyszłego roku, już po wydaniu nowej płyty dEUS, która jest dla mnie priorytetem. Taki jest plan, ale jak to w życiu bywa: nigdy nic nie wiadomo. Data premiery filmu jest oczywiście nieznana na chwilę obecną, ale chciałbym, by trafił na ekrany w ciągu najbliższych 2-3 lat. 

- Dziękuję za rozmowę. 

Foto: Alessandra Ruyten / oficjalny profil FB zespołu

Polityka prywatnościWebsite by p3a