Gardenia

Mariusz RadzikowskiMaciej Majewski
„Neuroza”, najnowszy album grupy Gardenia, mimowolnie wpisał się w atmosferę bieżących czasów, przepełnionych napięciami i niepewnością. Ale płyta kryje w sobie nieco więcej, niż wskazuje na to jej tytuł. O szczegółach opowiedział nam perkusista grupy, Mariusz Radzikowski.

MM: Neuroza to choroba spowodowana zaburzeniami czynności układu nerwowego, związana z sytuacjami stresowymi współczesnego świata. Zapytam wprost: jakie neurozy dopadły Gardenię?

MR: Gardenia zawsze miała specyficzny klimat utworów. Na przykład w utworze „Dzisiaj nie liczy sie nic” jest jakaś pustka, pewien nihilizm… Kiedy nagrywaliśmy ten materiał, świat był bezpieczniejszy. Nie chcę aby to zabrzmiało jak banał, ale dziś zapewne, każdy z nas mniej lub bardziej obawia się o zdrowie swoje i swoich bliskich... Neurozy doświadczają każdego wrażliwego, żyjącego we współczesnym świecie - od pójścia do szkoły, człowiek jest uczony wyścigu szczurów... W tym wszystkim ludzie różnie radzą sobie ze stresem. Ludzie z wyobraźnią przeżywają więcej rozterek  i częściej doświadczają wahań emocjonalnych. Gardenia to czterech różnych facetów. Każdy z nas niesie swoje doświadczenie. Każdy bywa wyobcowany, czy ma chwile zwątpienia. Wydaje mi się, że wszyscy mamy skłonności depresyjne, ale z dużą dozą refleksji, Dochodzi do tego wiek, co niewątpliwie powoduję jeszcze większe oczekiwania. Ale też uczę się być mniej krytycznym. Inteligentny i wrażliwy człowiek znajdzie na ostatniej naszej płycie coś dla siebie.

MM: Mówisz, że płyta powstała jeszcze w czasie, kiedy świat był bezpieczniejszy. Odważna teza. Co zatem przyświecało wam przy jej tworzeniu?

MR: Mieliśmy pomysł na nowy materiał oparty na muzycznym archiwum Alka Januszewskiego. Mamy tez bardzo dużo materiałów z prób, które nagrywaliśmy w poprzednich latach. Były tak lajt motywy, pewne teksty, czy hasła, z których skorzystaliśmy. Tytuł był wybrany od samego początku. Zabawa i praca w studio trwała wiele miesięcy, było dużo zmian. Niektórzy z nas borykali się też z pracą, w jakimś gównianym korpo itd.


MM: To wygląda trochę jak koncept. Począwszy od wdrażającego, trochę doorsowego "Jutro!" aż po uspokajający "Ocean"

MR: Na pewno kolejność utworów składa się na pewną opowieść. Jest różnorodnie, staraliśmy nie zamęczać (śmiech).

MM: A mnie się wydaje, że to stadium jakiegoś złego tripu, niekoniecznie narkotycznego, a kolejne utwory opisują kolejne stany bohatera tej opowieści.

MR: Tak może być... W niektórych teledyskach korzystaliśmy z prac plastycznych naszego przyjaciela, który bywał często pacjentem szpitala psychiatrycznego. Radek Nowak (wokalista i autor tekstów – przyp. MM) niewątpliwie potrafi często w bardzo trafny sposób oddać pewne stany psychiczne, czy emocje.

MM: Skoro poruszyłeś ten wątek, to chciałem zapytać o motyw schodów, bo pojawiają się one nie tylko w utworze o tym tytule, ale także na zdjęciu na okładce i w książeczce. Jak go rozumieć?

MR: Schody mają bogata symbolikę. Mogą prowadzić do wnętrza, można się dzięki nimi wznosić ku Najwyższemu...

MM: …albo zjechać nimi na sam dół.

MR: Też, albo wyrazić nimi komunikację...  Schody ruchome…

MM: Muzycznie jednak nie czuć przytłoczenia tą płytą. Momentami brzmi wręcz... przyjemnie

MR: Dziękuję, mi też się podoba. Nawet była pewnego rodzaju nadprodukcja... Trzeba było zrezygnować z kilku numerów. Dla nas to była przygoda. Nikt się nie spodziewał do końca co to ma być.

MM: Alek i Przemek wymieni są jako Ci, którzy programowali instrumenty na płycie. Programowałeś bębny?

MR: Nie, grałem na żywca

MM: Jest teledysk do wspomnianych "Schodów". Planujecie jeszcze jakieś klipy?

MR: Tak, wiem, ze Alek jeszcze coś przygotowuje. Grafika płyty to też jego pomysł.

MM: Koncerty?

MR: Mamy kilka miejsc w których  moglibyśmy zagrać, lecz obecna sytuacja pandemiczna mocno ogranicza taką aktywność. Chcemy poczekać z koncertami do marca/kwietnia.

MM: Dziękuję za rozmowę. 

Polityka prywatnościWebsite by p3a