W maju tego roku poinformowałaś, że pracujesz nad nowymi utworami. Możesz zdradzić coś więcej na ten temat?
A: Mam nadzieję, że nowy album ukaże się w przyszłym roku. Ale zanim to nastąpi opublikuję kilka singli z premierowymi kompozycjami. Nie mogę bowiem czekać z przedstawieniem moim fanom nowych utworów. W tej chwili wiem więcej na swój temat niż podczas nagrywania pierwszej płyty, jestem jeszcze bardziej świadoma tego, czego chcę, więc w nowych piosenkach będzie jeszcze więcej Aurory. Ale nie odejdę zbyt daleko od tego, co zaprezentowałam na „All my demons greeting me as a friend”.
Na nowej płycie znalazły się zarówno kompozycje spokojne, jak i dynamiczne, rockowe numery. W której ze stylistyk czujesz się lepiej?
A: Nie czuję się tylko rockmanką czy tylko dziewczyną od smutnych piosenek. Tkwi we mnie kilka wcieleń muzycznych. Jestem muzyką. A muzyka może być smutna, wesoła, zła, dobra, spokojna i dynamiczna. Nastrój utworu zależy od tego, o czym śpiewam.
Możesz wyjaśnić znaczenie tytułu „All my demons greeting me as a friend”? Czy kryje się tu jakaś ukryta historia?
A: Gdy dorastamy stajemy się coraz bardziej świadomi tego, że istnieją demony. Są one w nas i wokół nas. Czasami życie nie jest łatwe i jest istotne, aby sobie uświadomić, że prędzej czy później ono przeminie. W związku z tym, należy zaakceptować to, że demony zawsze będą gdzieś w naszym otoczeniu. Wraz z przepływającym życiem będą przychodziły i odchodziły. Możesz z nimi walczyć, możesz je zaakceptować, ale zawsze będą twoimi towarzyszami. Dla mnie jest o wiele łatwiej żyć ze świadomością, że czasem czekają mnie trudne chwile w życiu. Brzmi to może paradoksalnie i dziwnie, ale staję się mądrzejsza doświadczając negatywnych sytuacji. Nigdy bowiem nie poznajesz siebie lepiej niż wtedy, gdy masz trudny okres w życiu, który musisz po prostu jakoś przejść.
Czy więc teksty Twoich piosenek są oparte o Twoje osobiste doświadczenia?
A: Nie wszystkie, ale kilka z nich tak. Śpiewam o ludziach, którzy mnie otaczają. Moich przyjaciołach, rodzinie, czy też dziwnych osobach, które widzę na ulicy. Ale tak naprawdę najważniejsze jest to, co innego. Gdy widzę coś pięknego lub smutnego, coś, co mnie fascynuje bądź pozostaje w mej pamięci, nie mogę przestać o tym myśleć dopóki nie napiszę o tym piosenki. Dopiero gdy to zrobię, czuję, że mogę iść dalej.
Pierwszą swoją kompozycję wydałaś w grudniu 2012 roku. Dlaczego na debiutancką płytę musieliśmy czekać aż do 2016 roku?
A: Początkowo nie wiedziałam, czy w ogóle chcę być wokalistką. Gdy w grudniu 2012 roku skontaktował się ze mną mój obecny management, nie byłam pewna czy w ogóle chcę się z nimi spotkać (śmiech). Nie podobała mi się perspektywa występowania na żywo i tak dalej. Ale wkrótce potem moja mama powiedziała mi, że powinnam jednak spróbować, bo muzyka którą zaczęłam tworzyć powinna trafić do ludzi. Więc spotkałam się z managementem, ustaliliśmy, że skomponuję kilka piosenek, a następnie spróbujemy je nagrać. I tak się stało. Przez wiele miesięcy ciężko pracowałam nad budowaniem mojej pozycji na norweskiej scenie muzycznej. Potem zaczęłam wychodzić poza granice Norwegii. W końcu podpisałam kontrakt płytowy i zaczęłam pracę nad debiutanckim albumem. Co ważne: przed 2016 rokiem nie miałam jeszcze tak wielu fanów, którzy by czekali na moją płytę. To także spowodowało, że czekaliśmy z premierą albumu.
Twoja przygoda z muzyką rozpoczęła się, gdy miałaś sześć lat…
A: Zaczęłam grać na pianinie, gdy miałam sześć lat, a pierwsze piosenki zaczęłam komponować, gdy miałam lat dziewięć. Uwielbiałam słuchać muzyki, gdy byłam dzieckiem. Czułam się wówczas, jakbym siedziała nad brzegiem oceanu i obserwowała go. Ale gdy zaczęłam komponować i grać muzykę zaczęłam się czuć jakbym była wewnątrz oceanu. To wyjątkowe, trudne do opisania uczucie. Gdy wtedy zaczęłam tworzyć muzykę to już nigdy nie przestałam.
Masz na swoim koncie dwa covery: „Life on Mars?” Davida Bowiego oraz „Half The World Away” Oasis. Dlaczego wybrałaś tych artystów i te właśnie piosenki?
A: Zawsze podziwiałam Davida Bowiego i od zawsze byłam zafascynowana Kosmosem. Bardzo podoba mi się tytuł piosenki „Life on Mars?” oraz cała historia opisana w tej kompozycji. Wiesz, jest dziewczyna żyjąca na Ziemi, która widzi wokół siebie tyle złych rzeczy, czuje się rozczarowana życiem i zadaje sobie pytania: „czy na Marsie jest życie?”, „Czy mogę się tam przeprowadzić?”. Wiele razy tak się czułam i pewnie z tego powodu tak lubię ten utwór. Zresztą, kto z nas nie czuje tego samego oglądając wiadomości w telewizji?
Jeśli chodzi o cover Oasis, to nie ja wybrałam tę piosenkę. Nawet jej wcześniej nie słyszałam. W 2015 roku brytyjski dziennikarz John Lewis poprosił mnie o nagranie coveru tego utworu na potrzeby świątecznej reklamy radiowej mającej na celu zbiórkę funduszy na pewną akcję charytatywną. Gdy po raz pierwszy usłyszałam tę kompozycję, bardzo spodobał mi się jej tekst, z którym od razu się utożsamiłam.
Chciałabyś kiedyś zagrać w filmie?
A: Miałam kilka zaproszeń na castingi do filmów, ale nie do końca pasowały mi te propozycje. Chciałabym dostać jakąś wyjątkową rolę. Chciałabym zagrać ducha albo osobę nawiedzoną bądź kogoś mieszkającego w lesie (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.