Balthazar

Maarten Devoldere / Jinte Deprez. Grzegorz Szklarek
Belgijska grupa Balthazar powróciła po trzyletniej przerwie z nowym albumem zatytułowanym "Fever". Podczas niedawnej wizyty promocyjnej w Warszawie dwaj liderzy zespołu czyli Maarten Devoldere i Jinte Deprez udzieli nam wywiadu, ktory możecie przeczytać poniżej. A już 1 marca zespół pojawi się na jedynym koncercie w naszym kraju, który odbędzie się w warszawskim klubie Proxima.

- Skąd wzięliście to zdjęcie psów, które trafiło na okładkę nowej płyty Balthazar? Czy kryje się za tym jakaś symbolika?

- MD: Pracę nad tą płytą zaczęliśmy, gdy obaj mieliśmy przerwę między naszymi solowymi trasami koncertowymi – ja pod szyldem Warhaus, a Jinte jako J. Bernardt. Wynajęliśmy dom w lesie, aby tam komponować muzykę. Znajdował się tam między innymi stos różnych czasopism, takich jak National Geographic. W jednym z numerów było właśnie to zdjęcie grupy afrykańskich psów, z którego się śmialiśmy, bo pozowały one do obiektywu jak muzycy jakiegoś wyimaginowanego zespołu (śmiech). Ta fotografia bardzo się nam spodobała i uznaliśmy, że pasuje do klimatu naszej płyty. To zdjęcie psów żyjących w stadzie ma także pewne odniesienie do naszej sytuacji, a więc grupy muzyków, którzy się znowu zeszli pod szyldem Balthazar. Poza tym jest to bardzo ciepłe foto, gdyż zostało wykonane w Afryce, a nasz nowy album, który jest zatytułowany „Fever”, uważamy za najcieplejsze wydawnictwo w dyskografii Balthazar. Tak więc wszystko do siebie pasuje.

- Słowem-kluczem na tej płycie jest „Fever”. Taki tytuł nosi zarówno album, jak i kompozycja go otwierająca. Z tego co wiem, to ten utwór jest bardzo istotny dla tego wydawnictwa.

- JD: Tak, jest pierwszy na płycie, więc jest bardzo istotny (śmiech). Komponowaliśmy dużo piosenek z myślą o tym wydawnictwie, ale nie wiedzieliśmy do końca, w którym kierunku stylistycznym chcemy pójść, jak mają brzmieć te utwory. Aż w końcu stworzyliśmy tę wersję kompozycji „Fever”. I nagle nas olśniło, że cała płyta powinna pójść w takim właśnie kierunku jak ten utwór. Wszystko w tym utworze pasowało nam idealnie: perkusja, rytm i tak dalej.

- Czy płytę nazwaliście od tytułu tej piosenki czy utwór od tytułu utworu?

- MD: Najpierw mieliśmy gotowy utwór, ale bardzo szybko zadecydowaliśmy, że tytuł tej piosenki będzie jednocześnie tytułem całego wydawnictwa.

- „Fever” to pierwszy album Balthazar po kilkuletniej przerwie w działalności zespołu. Kiedy podjęliście decyzję, że reaktywujecie grupę i zaczniecie pisać nowe kompozycje?

- MD: Zawsze mieliśmy świadomość, że kiedyś, po przerwie, reaktywujemy działalność Balthazar i nagramy nową płytę. Czekaliśmy tylko na odpowiedni moment. Przez ostatnie 2-3 lata obaj promowaliśmy nasze solowe dokonania, które odniosły większe sukcesy niż się spodziewaliśmy. Wydaliśmy albumy i dużo koncertowaliśmy jako Warhaus i J. Bernardt. Pierwszy kontakt w sprawie reaktywacji Balthazar mieliśmy w grudniu 2017 roku. Gdy zaczęliśmy wspólnie komponować nowe piosenki, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Co prawda nadal koncertowaliśmy ze swoimi projektami, ale niemal każdą wolną chwilę między trasami koncertowymi wykorzystywaliśmy zarówno na pracę nad nowym materiałem Balthazar, jak i jego rejestrację. Był to naturalny proces.


- Jak Wasze solowe projekty wpłynęły na całokształt „Fever”?

JD: Potrzebowaliśmy tej przerwy we współpracy pod szyldem Balthazar. Zaczęliśmy odnosić wrażenie, że stajemy się dobrze naoliwioną maszyną i wkrótce zaczniemy się powtarzać w kwestiach muzycznych. Pozytywną stroną naszej solowej działalności było to, że startowaliśmy zupełnie od zera, co pozwoliło nam otworzyć się na nowe doświadczenia i mieć świeże podejście do naszej twórczości muzycznej. I właśnie to miało największy wpływ na brzmienie „Fever”.

MD: Śmieszne jest to, że nasze solowe projekty były często określane jako bardzo „balthazarowe”, zaś nowa płyta Balthazar jest nazywana bardzo „warhausową” bądź bardzo „j.bernardt’owską”. Ale to nadal my, to zawsze byliśmy my (śmiech). Nasze solowe projekty dały nam dużo radości i luzu. Nie ciążyło na nas ciśnienie, że musimy coś zrobić na siłę czy pod presją czasu. I myślę, że to właśnie zainspirowało nas podczas pracy nad „Fever”.

JD: Nagrywając ten album czuliśmy luz, którego nie byłoby, gdyby nie było tej przerwy w działalności Balthazar lub gdybyśmy nie mieli tych solowych projektów.

- Współpracujecie ze sobą od kilkunastu lat. W czym tkwi sekret waszej udanej muzycznej kolaboracji?

- MD: Obaj piszemy muzykę i teksty, wymyślamy pomysły na teledyski i nie mamy z góry wyznaczonych obowiązków oraz zadań w ramach zespołu. To z kolei powoduje, że obaj na siebie oddziałujemy i przekazujemy sobie nawzajem energię oraz wszystko, co mamy nawzajem najlepszego na płaszczyźnie artystycznej. Współpracujemy ze sobą od 17 roku życia i nasza kooperacja jest dla nas czymś naturalnym. Jednak nie można zapomnieć, że w Balthazar jest poza nami jeszcze trzech muzyków i każdy z nich jest kompozytorem. Mamy więc ten luksus, że jest w tej grupie pięciu kompozytorów i zarazem pięciu wokalistów.

- JD: Gdy stworzyliśmy nasze solowe projekty, byliśmy pod wzajemnym wrażeniem tego, co nagraliśmy. Ja jestem fanem Warhaus, a z tego co wiem Marteen jest fanem mojego projektu (śmiech). Gdyby tak nie było, to wspólna praca nad „Fever” nie poszłaby tak gładko.

- No właśnie: Balthazar jest projektem Waszej dwójki czy też zespołem, w którym pozostali trzej muzycy mają taki sam status jak Wy?

- JD: Muzykę i teksty na „Fever” napisaliśmy my dwaj. Nasi koledzy z zespołu dołączyli do nas i zagrali swoje partie. W ten sposób staliśmy się kolektywem, który gra koncerty i cały czas rozwija się. Zobaczymy, co będzie dalej.

- Macie swoje ulubione piosenki na „Fever”?

- JD: To jest bardzo świeża płyta i ciężko wybrać ulubione piosenki. Skomponowaliśmy więcej kompozycji niż ta jedenastka, która trafiła na ten album. A wybraliśmy te utwory nie bez powodu. Ta płyta jest podróżą, a każda  piosenka jest lepsza z powodu innej kompozycji.

- MD: Ja z kolei traktuję tę płytę jako całość i nie potrafię wyróżnić którejś z piosenek. A nawet gdybym chciał to zrobić, to jedne utwory bardziej lubię na albumie, a inne z kolei są moimi faworytami w wersjach koncertowych.

- Czy Wasze projekty solowe Warhaus i J. Bernardt zakończyły definitywnie działalność czy też planujecie wydać kiedyś kolejne płyty?

- MD: Problem z solowymi projektami polega na tym, że nie potrafisz się rozdwoić (śmiech). Na razie ani ja ani Jinte nie mamy żadnych planów na nasze kolejne solowe płyty. Teraz skupiamy się na Balthazar, gdyż chcemy, aby „Fever” został dobrze wypromowany koncertowo. Wiesz, nie wiem, co będę jadł jutro na śniadanie, więc tym bardziej nie wiem, co będę robił za rok, kiedy zakończy się promocja tego albumu (śmiech).

- Dziękuję za rozmowę.

Balthazar - Warszawa, Proxima, 01.03.2019. Info o koncercie TUTAJ

 

Website by p3a